środa, 18 maja 2016

| 038 | Cholerna miłość cz. I - [ Nihit x 39 ( KILLANETH ) ]

Na początku chciałabym przeprosić, ale niestety nie udało się z tłumaczeniem opisu zdjęcia z randki, a nie potrafię inaczej wyjaśnić, o co z nią chodziło.
~~~
  Napisać? Nie napisać? Napisać? Nie napisać? Nie jestem pewien. Bardzo bym chciał. Zależy mi na nim. Kocham go, ale boję się odrzucenia. Nie, nie mogę. Skasuję to.
  Nagle kot wskakuje mi na ramię i szturcha moją dłoń łapą. Przez przypadek wysyłam wiadomość. Cholerny sierściuch...
  Wychodzę z Messengera. Po chwili czuję wibracje. Serce zaczyna mi szybciej bić. Przelotnie spoglądam na ekran. To od Nihita. Boję się. Boję się zobaczyć, co napisał.
  Sierściuch znów mnie szturcha, przez co tym razem wchodzę w wiadomość. Mimochodem sprawdzam jej treść.

Pójdziesz ze mną na randkę?

Ok.

    Mimo, że odpowiedź wydaje się być sucha, podskakuję z radości.
- Dzięki, sierściuchu - mówię do mojego kota z uśmiechem na ustach.

Może za godzinę?

Pewnie. Gdzie mnie zabierzesz?
Niespodzianka.
Przyjadę po Ciebie punktualnie. Bądź gotowy.

Spoko. Będę.
~~~
  Idealnie o 18 zatrzymuję się pod wieżowcem, w którym mieszka Nihit. Zauważam, że już czeka na mnie przy drzwiach. Wychodzę z samochodu i zamykam go, po czym macham do chłopaka z uśmiechem na ustach. Wciąż się uśmiechając, idę w jego kierunku. Kiedy jestem już blisko, zauważam, że wygląda na przygnębionego, jest jakiś... nieobecny. Postanawiam to zignorować; myślę, że nawet, jeśli ma jakiś problem, woli tego nie roztrząsać.
- Cześć.
  Przytulam go niezbyt mocno, a on delikatnie odwzajemnia uścisk, odwracając ode mnie głowę. Ewidentnie coś jest nie tak.
- Cześć.
- To jak? Idziemy? - Staram się zamaskować zdenerwowanie delikatnym uniesieniem kącików ust.
  W odpowiedzi jedynie kiwa głową. Długa blond grzywka jeszcze bardziej nasuwa mu się na oko. Wygląda pięknie; niby taki zwyczajny, ale jednak olśniewający.
- Może najpierw zrobimy sobie zdjęcie na Instagrama? Fani na pewno się ucieszą. - Jego ton jest taki... swobodny... Nie, to raczej złe określenie. Właściwie to... powiedział to jakby szedł na tą randkę dla nich, a nie dla mnie.
  Wzruszam ramionami.
- Jeśli chcesz.
  Szybko robimy selfie. Głośno przełykam ślinę.
- Mogę złapać Cię za rękę?
  Kręci głową, przez co smutnieję. Trochę się rozczarowałem. Właściwie to nie powinienem być zaskoczony jego odmową; w końcu żyjemy w Japonii, a tu nie lubi się publicznego okazywania uczuć.
- Chodźmy - mówię cicho po chwili milczenia.
  Wskazuję dłonią na prawo. Powoli ruszamy w odpowiednim kierunku. Idziemy w milczeniu.
~~~
  Siedzimy naprzeciw siebie przy stole w kociej kawiarni. Widzę błysk w jego oczach, kiedy śmiejąc się, głaszcze wskakujące mu na kolana futrzaki. Miałem nadzieję, że mu się spodoba i tak też się stało. Jego uśmiech jest taki piękny, olśniewający; najzwyczajniej w świecie mnie oczarował.
  Kończę jeść ciasto, po czym kładę widelczyk na talerzyku. Biorę łyk czekoladowego cappuccino; pyszne. Zamyślam się na moment. Zastanawiam się, co później i nie chodzi mi tu o to, co będzie, powiedzmy, za miesiąc - nie chcę wybiegać aż tak daleko w przyszłość - ale o to, co będziemy robić po wyjściu z kawiarni. Zgadza się, nie obmyśliłem każdego szczegółu tego spotkania. Może pójdziemy na spacer?..
- Ekhem - odchrząkuje Nihit, więc spoglądam na niego.
- Hm?..
- O czym tak zawzięcie myślałeś?
- O niczym takim...
  Chłopak prycha śmiechem.
- Nie wierzę.
  Wzdycham ciężko. Nie chcę zdradzać mu swoich niedociągnięć.
- No powiedz.
  Na chwilę nadymam policzki.
- Zastanawiałem się, czy chciałbyś pójść później na spacer.
  W ramach odpowiedzi jedynie kiwa głową. Szybko dopija swoją gorzką czarną kawę, a ja kończę swoją. W tym samym czasie wyciągamy portfele. Dłonią pokazuję mu, żeby przestał.
- Ja płacę.
- Ale...
  Przykładam palec wskazujący do ust.
- Ciiichooo... Nie ma żadnego "ale".
  Proszę kelnerkę w loliciej sukience o rachunek. Dziewczyna szybko go przynosi, a ja wkładam w niego kwotę pokrywającą koszty oraz spory napiwek, mimo że wiem, iż nie jest to lubiane. Wstaję. Nihit również. Idziemy do szatni skąd odbieramy kurtki. Szybko zakładam swoją, po czym pomagam ubrać się jemu na co unosi brwi ze zdziwienia.
- No co?..
- Nic... - mówi cicho, kręcąc nieco głową.
  Wychodzimy, a chłodny podmuch uderza w nasze twarze. Spoglądam na ukochanego, a on na mnie. Blond włosy zasłaniają jego piękne oblicze. Przytrzymując powiewające na wietrze niesforne kosmyki, patrzy mi się prosto w oczy.
- Może pójdziemy do mnie?.. - pyta z wyraźnie udawaną nieśmiałością, powoli smyrając zgrabnymi palcami moją dłoń.
  Wzdrygam się mimowolnie. Mam bardzo interesujące przeczucia, ale są raczej naiwne. Niepewnie kiwam głową. Nihit zaplata swoje palce wokół moich. Ruszamy w odpowiednim kierunku. Czuję narastającą w gardle gulę.
~~~
  Nawet nie zdążam ściągnąć okrycia wierzchniego. Z niewiarygodną siłą przypiera mnie do ściany.
- C-co Ty?..
  Zamiast odpowiedzi otrzymuję namiętny pocałunek. Nie mogę oddychać. Wpadam w panikę i zaczynam mu się wyrywać. Odrywa się ode mnie. Głęboko wciągam powietrze przez usta. Chłopak spogląda na mnie, unosząc brew z niedowierzaniem. Rumienię się mocno. Szybko ściągam buty i kurtkę, którą następnie wieszam na wieszaku. Nihit nawet nie czeka na zaproszenie. Mocno chwyta mnie za nadgarstek i ciągnie przez całe mieszkanie do swojej sypialni.
  Pierwsze, co rzuca mi się w oczy to ogromne łóżko z misternie zdobionym stalowym stelażem, a następnie stojące po jego bokach białe szafki nocne pokaźnych rozmiarów od góry do złożone z szuflad. Pytająco spoglądam na blondyna, lecz on mnie ignoruje. Popycha mnie na łóżko, a ja lecę na nie ciężko twarzą do materaca. Nawet nie zauważam, kiedy mnie rozbiera; robi to za szybko. Z taką samą, o ile nie ze zdwojoną prędkością ściąga własne ubrania; bluzka, spodnie, wszystko - wszystko leci gdzieś za niego. W milczeniu przyglądam się, jak podchodzi bliżej szafki znajdującej się po mojej prawej i przysiada na brzegu łóżka. Podnoszę się do klęczek, aby sprawdzić, co skrywa otwierana przez niego szuflada. To, co widzę, wygląda... szokująco; kilka dużych opakowań lubrykantów o różnych smakach, pejcz, bicz, gruby nabity ćwiekami pasek do spodni, nóż do tapet, gruby sznur, cienka żyłka, wibratory, dilda i kulki analne w różnych rozmiarach, knebel, kawałek czarnego materiału, kajdanki... Odnoszę wrażenie jakbym był sex shopie. Chyba się boję... Nihit wyciąga najdłuższy i najgrubszy wibrator. Włącza go i wyciąga się w moją stronę. Z trudem przełykam ślinę. Nawet mnie nie ostrzega. Po prostu go wkłada. Jednym szybkim ruchem. Nie panuję nad sobą. Nie potrafię się powstrzymać. Padam do przodu i opieram się dłońmi o materac, głośno krzycząc z bólu. Do moich uszu dochodzi szyderczy śmiech chłopaka.
- Dziewica?
  Nie jestem w stanie udzielić odpowiedzi. Mocno zagryzam dolną wargę i ciężko oddycham przez nos. Czuję, jak ciepła stróżka krwi spływa mi po brodzie.
- Odpowiedz! - krzycząc, wymierza mi siarczysty policzek.
  Zaciskam usta w wąską linię, po czym odpowiadam niechętnie:
- Zawsze dominowałem.
  O dziwo, kiwa głową ze zrozumieniem.
- W takim razie spróóóbuuuję być troooszeeeczkę delikatniejszy niż zazwyczaj.
  Po chwili namysłu wyciąga ze mnie wibrator, wyłącza go i odkłada na szafkę nocną. Zerkam na niego zdziwiony.
- Zrób mi loda - rozkazuje głosem nieznoszącym sprzeciwu, więc przysuwam się bliżej niego.
  Już się pochylam nad jego kroczem, kiedy on... wstaje.
- Nie tak. Na ziemię.
  Posłusznie klękam na podłodze. Raz jeszcze rzucam blondynowi przelotne spojrzenie.
- Masz mi się patrzeć w oczy.
  Nie jestem z tego powodu zadowolony, lecz nie protestuję. Chcę złapać jego penisa w dłonie, ale obrywam po nich.
- Nie dotykaj.
  To też mnie nie cieszy.
- No, dalej - pogania mnie kochanek.
  Dobrze, nie będę dłużej czekał. Manewruję głową tak, aby udało mi się wziąć jego penisa do ust. Po dłuższej chwili w końcu mi się udaje. Ssę go. Najpierw powoli, później nieco szybciej. Zniecierpliwiony chłopak chwyta mnie za włosy i dociska do siebie, abym wziął go do końca. Brutalnie pieprzy moje gardło. Łzy nachodzą mi do oczu. Szybko robi mi się niedobrze. Szamoczę się. Z trudem się odsuwam. Od razu odwracam głowę w bok i wymiotuję. Kątem oka zerkam w stronę blondwłosego; patrzy na mnie z pogardą. Słone krople nieposłusznie spływają mi po policzkach.
- Wybacz... - jęczę zduszonym głosem.
  Nic nie mówi. Po prostu wywraca oczami. Patrzę się na niego, czekając na przyjęcie przeprosin, słowa pocieszenia, na cokolwiek, ale jedyne, co pada z jego ust, po dłuższej chwili to:
- Wytrzyj się, ubierz, posprzątaj i idź precz.
~~~
  Kpi ze mnie - myślę, patrząc się na jego najnowszy tweet. Kpi ze mnie i z moich uczuć. Wyłączam Wi-Fi i kładę telefon obok swojego lewego uda. Zaciskam dłonie w pięści. Wygląda na to, że zgodził się na randkę tylko dlatego, że nie miał z kim się przespać. Jestem rozczarowany. Oczekiwałem od niego czegoś więcej. Spodziewałem się czegoś więcej, kiedy jednak nie odmówił, a on potraktował mnie jak dziwkę. Nie chcę go więcej widzieć. Nie chcę go znać.