czwartek, 23 lipca 2015

| 013 | Cazqui x Masa - Zaprzedałem się diabłu

Dla Tsudzuku ( gomen, ale nie chce mi się kopiować kanji ).
~~~
UWAGA!!! Z braku informacji na temat realnych imion i nazwisk bohaterów tego yaoi wymyśliłam je sama; ( w kolejności: nazwisko imię ) Cazqui będzie nazywany Ito Chizuru, a Masa - Yamato* Masashi.
~~~
Cazqui ( tak bardzo widoczna mordka )

Masa



~~~
Gatunek: yaoi, fantasy
Beta: ---
~~~
  To był letni, aczkolwiek ulewny wieczór. Zmęczony Masashi wracał od matki z Saitamy, myśląc o pustce jaką zastanie u siebie; nawet kota nie miał. 
  Wystarczył moment, aby mężczyzna wpadł w poślizg; przez to, że szybko jechał, jego czerwony Volkswagen Golf 4** wywrócił się do góry kołami. Sunąc na dachu, samochód uderzył o drzewo drzwiami od strony kierowcy***, po czym obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni****. Poszarpane, zakrwawione wnętrzności leżały wokół rozbitej, nieruchomej już maszyny. 
  Ni stąd, ni zowąd przy poboczu pojawiła się na oko pięcioletnia dziewczynka; w drobnej prawej rączce trzymała niemal całkowicie wyprutego brudnego kremowego misia, a jej biała sukieneczka pokryta była błotem. Dziewczynka podskakując śpiewała piskliwym głosem:
Idzie Grześ przez wieś, worek piasku niesie;
A za Grzesiem drugi Grześ chowa zwłoki w lesie.*****
Przy ostatnim słowie przerażającej pioseneczki rozległo się głośne plaśnięcie - dziewczynka wdepnęła w kawałek jelita grubego leżącego na granicy asfaltu i trawy.
  Nagle rozległ się powalający huk, spowodowany uderzeniem monstrualnego pioruna tuż obok wraku. Z kurzu i fruwających fragmentów podłoża wyłonił się tajemniczy mężczyzna o krótkich jasnych włosach i ostrych, kościotrupich rysach twarzy. Jego długa, biała suknia powiewała na silnym wietrze, podczas gdy on wyciągnął rękę w kierunku miejsca kierowcy; ręka ta wydłużała się i wydłużała dopóki nie natrafiła na szczątki. Chwycił za częściowo zmiażdżony kark i wyciągnął Yamato przez rozbitą przednią szybę, po czym wyrwał z jego piersi serce i wbił w nie paznokcie. Z organu wydobyło się niebiańskie światło i nagle on oraz na wpół żywy Masashi znaleźli się w świecie gdzieś poza wszystkim i wszystkimi - była tylko bezkresna pustka i oni dwoje.
- Co do?..
- Przez złą pogodę i swoją głupotę zginąłeś w wypadku samochodowym. Jesteśmy w poza-czasie, a ja jestem demonem, który przybył, aby zaproponować Ci pakt, dzięki któremu wrócisz do żywych.
- Czego chcesz w zamian? - niepewnie pyta śmiertelny.
- Twojego ciała.
  Masashi schylił głowę, a czarno-biało-niebieskie włosy zasłoniły mu twarz. Zastanawiając się, przygryzł dolną wargę.
- A konkretniej?..
- Seksu.
- Jakiego?
- W DUPE, KURWA, I WSZĘDZIE INDZIEJ!
- Uch... Ale ja jestem hetero.
- To masz problem. Zawierasz ze mną ten pakt czy nie?
- Eetooo... - Zamilkł na chwilę. - Zawieram.
  Demon rzucił się w kierunku śmiertelnika i przyssał się do jego szyi pozostawiając na niej sporą malinkę.

  Następnego dnia Masashi obudził się leżąc wygodnie we własnym łóżku. Ciepła pościel otulała jego ciało. Rozkrył się i obejrzał swoje półnagie ciało w poszukiwaniu blizn. Nic. Zero. Nieskazitelna skóra.
- Czy to był jakiś dziwny sen?..
- Nie - usłyszał gdzieś niedaleko.
  Popatrzał się w stronę, z której dobiegał głos. Koło drzwi stał ubrany we frak przerażający... stwór. Nonszalancko opierał się o futrynę i przedmiotowo patrzał na siedzącego w łóżko kolorowowłosego. Po kilku chwilach zaczął zmierzać w jego stronę aż w końcu dotarł do łóżka. Szybko ściągnął swoje ubrania i pochylił się nad Yamato.
- C-co Ty robisz?!
- Jak to: "co"? - prychnął. - Biorę pierwszą dawkę tego, co mi się należy.
  Elektryzującym całe ciało dotykiem powoli, patrząc się co jakiś czas w jego oczy ściągnął z niego bokserki i rzucił na koniec łóżka. Usiadł na nim okrakiem, po czym uśmiechnął się nieludzko. Białowłosy położył dłoń na środku klatki piersiowej swojego śmiertelnika, wbił w nią paznokcie i pociągnął, aż do podbrzusza. Świdrując wzrokiem ranę powiedział:
- Tak w ogóle to jestem Ito Chizuru.
- Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?.. - spytał chłopak.
- Żebyś wiedział, co krzyczeć.
  Już, już się nachylał nad jego twarzą, aż tu nagle dostał cios kolanem prosto w jaja. Podczas gdy zwijał się z bólu, Masashi pośpiesznie podniósł się, zabrał bokserki i uciekł z sypialni.

- Tak szybko zapomniałeś pod jakim warunkiem zawarłem z Tobą pakt? - spytał, wchodząc nago do kuchni. - Zawsze mogę Cię zabić. No wiesz, jeśli się jednak rozmyślisz.
  Czuł na sobie spojrzenie Chizuru, ale postanowił je wytrzymać, mimo że paliło go w plecy. Opierał się o blat mebli kuchennych i wlepiał w niego wzrok.
- Cóż za ignorancja...
  W końcu odwrócił się i zdenerwowany wykrzyczał:
- A co Ty sobie myślisz?! Że ot tak dam Ci się wyruchać?! Jeśli tak, to się mylisz!
- Uuu. W końcu pokazałeś charakterek.
  Zwiesił głowę i zaczął pociągać nosem.
- Ja... Ja po prostu...
- Co? Boisz się pierwszego razu jak jakaś dziunia z gimnazjum? - zaśmiał się.
- A żebyś wiedział...
  Jasnowłosy wytrzeszczył oczy zszokowany tą informacją, lecz po chwili jego twarz ponownie przybrała skurwiały wyraz. Wybuchł śmiechem tak silnym, że aż się trząsł.
- Ja pierdole kurwaaa. Dziewica orleańskaaa.
  Podczas gdy demon ocierał łzy rozbawienia, człowiek wybiegł z pomieszczenia.

  Mam dość... - myślał. - Mogłem się nie zgadzać... Mogłem... Może i byłbym martwy i więcej nie spotkałbym mamy, ale przynajmniej nie byłoby problemów z tym cholernym traktatem... czy tam paktem...
  Przemarznięty do szpiku kości wtulał się w róg ścian balkonu. Objął swoje nogi i oparł głowę na kolanach.
  Co robić?.. Co robić? 
  Wiatr smagał jego zmęczoną, lecz piękną twarz oraz rozwiewał długie rozpuszczone włosy. Pojedyncze kolorowe pasma wpadały mu do buzi, lecz ignorował to; miał na głowie ważniejsze sprawy niż ślina.
  Gdzieś w oddali słychać było trąbienie samochodów, pisk opon i krzyki przestraszonych matek z dziećmi, które wracając z zakupów stały się świadkami wypadku. To również nie obchodziło go w tamtej chwili. Coś, co mu zagrażało, czaiło się niedaleko niego - w jego domu, a być może nawet za ścianą.
  "Bez ryzyka nie ma życia", "Bez bólu nie ma gry"... tak?.. Jeśli to ma być gra... to kiedy i jak nadejdzie mój "game over"?.. Czy to będzie dzisiaj?.. Z JEGO rąk?.. Jeśli zrezygnuję... on na pewno...
  Rozmyślania przerwał mu dźwięk wybijanej szyby. Odłamki szkła przyozdobiły kremowe kafelki; widok ten można by nazwać urzekającym gdyby nie idący przez szklany dywan białowłosy demon o kamiennym sercu.
- Jeszcze mi mieszkanie rozwalasz... - szepcze Masashi.
- Folią się zaklei.
  Ciemnowłosy westchnął ciężko. Wlepił wzrok w fugę i ponownie zatopił się w oceanie własnych myśli. Z letargu wyrwała go zimna dłoń na jego przedramieniu i chłodny głos mówiący:
- A teraz idziemy się ruchać i bez gadania.
  Przeciągnął go przez balkon i cały dom, aż do sypialni, po czym pchnął na podłogę. Z wielką dumą ściągnął swoje odzienie i zdarł ze swojej zabawki resztki godności wraz z bokserkami. Lizał i gryzł jego nagie ciało, a od czasu do czasu znaczył je również kolejnymi malinkami. Yamato wił się pod nim i płakał, bojąc się nieuniknionego. Kiedy w końcu nastało, poczuł się upokorzony. Był naiwnej natury, więc od początku miał głupią nadzieję, że Ito Chizuru odpuści. Bolały go nie tylko dolne partie ciała, ale też serce. Wstyd mu było przyznać, ale wcześniej nie robił tego nawet z kobietą. Cóż za smutny początek.
  Jęki ofiary podsycały podniecenie jasnowłosego demona tak bardzo, że myślał, iż jego penis wybuchnie. Ten dzieciak, bo podług niego był dzieciakiem, bardzo pociągał go fizycznie. Nic dziwnego, że zadowolił się zwyczajnym szybkim numerkiem bez żadnych kajdanek, noży i pejczy. Wyszedł z niego, ogarnął się i najzwyczajniej w świecie odszedł.
~~~
Tsu-chan, jak bardzo zawiedziona? ;;
~~~
* Obecny cesarz Japonii - Akihito - jest z dynastii Yamato.
** Właśnie taki skromny samochodzik sobie wymyśliłam dla Masa. Może i skromny, ale te najbardziej niepozorne najlepiej wymiatają ( sprawdzone info ).
*** W Japonii obowiązuje ruch lewostronny.
**** Zilustrowałam to.











Taki ze mnie mistrz Painta.
***** Sama wymyśliłam drugą linijkę. B|
~~~
Taka mała ciekawostka na koniec: Cazqui i Masa mają typ krwi B, czyli taki jak ja. B|