~~~
DLA TSUDZUKU
~~~
Minęły już trzy miesiące. Trzy miesiące pełne lęku, strachu. Niepokoju. Boję się, że któregoś dnia On wróci i ponownie mnie skrzywdzi. Stałem się przez niego nieufny w stosunku do ludzi - bo kto wie, czy ktoś z nich nie jest takim samym potworem? Nawet przyjaciół traktuję z dystansem.
To się stało z dnia na dzień. Wystarczyło spotkanie ucieleśnienia wszelkiego zła, kilka czy kilkanaście godzin z nim spędzonych, abym stał się kimś innym, kimś kim nigdy nie byłem i nigdy nie chciałem się stać.
Idąc do sklepu po fajki jestem ubrany od stóp do głów, na nosie mam duże okulary przeciwsłoneczne, a na ustach - maseczkę chirurgiczną. Nerwowo rozglądam się na boki. Co, jeśli On czai się gdzieś w pobliżu? Nie chcę, aby mnie rozpoznał. Nagle zderzam się z czymś twardym. To coś łapie mnie za ramiona i lekko odsuwa od siebie. Spoglądam w górę. Hiro.
- Ejejej... - szepcze. - Co się dzieje, Masashi-chan?..
Przygryzam wargę. Nie mam pojęcia, co mu odpowiedzieć. W dodatku czuję się skrępowany jego dotykiem. Mam ochotę uciec i to jak najdalej.
- Masashi-chan, odpowiedz mi.
- Nic się nie dzieje! - krzyczę, wyrywając się z jego objęć.
- Właśnie widzę... - pochyla głowę, lecz już po chwili unosi ją z powrotem. - I tak do Ciebie szedłem, więc chodź.
Łapie mnie za dłoń, splata nasze palce i ciągnie w kierunku, z którego szedłem.
- Ale fajki! Nie mam co palić.
- Mam przy sobie spory zapas.
Idziemy zdecydowanie zbyt wolno. Cały się trzęsę, lecz nie jestem pewien, dlaczego.
- Odpowiada Ci czerwone wino?
- Hm?..
- Pytam się, czy odpowiada Ci czerwone wino. Wziąłem dwie butelki.
Dopiero teraz dostrzegam skórzaną torbę zawieszoną na jego prawym ramieniu.
- Z jakiej to okazji?..
- Zobaczysz.
Marszczę brwi w zamyśleniu. Nie mam pojęcia, czego on może ode mnie chcieć.
Reszta drogi mija nam w milczeniu. Wchodzimy na klatkę schodową. Nie chce nam się czekać na windę, więc idziemy po schodach. Cały czas trzymamy się za ręce i, o dziwo, wydaje mi się to przyjemne. Kiedy otwieram drzwi i wchodzimy do mieszkania puszcza mnie. Ściąga torebkę, skórzaną kurtkę i buty, po czym pomaga się rozebrać mi. Onieśmiela mnie to.
Widzę w lustrze, że pod pachami mam na bluzie mokre ślady, twarz błyszczy mi się od potu, a włosy lepią pozlepiały się w strąki. Kiedy ja się ostatnio myłem tak w ogóle?.. Dobre pytanie. Rumienię się, bo głupio mi, że Hirohito-kun widzi mnie takiego. Każę mu rozgościć się w salonie, przepraszam i udaję się do łazienki.
Ściągam z siebie ubrania oraz bieliznę. Wchodzę pod prysznic i zasuwam drzwi kabiny. Odkręcam wodę w ten sposób, że ma idealną temperaturę. Zamykam oczy i wsłuchuję się w szum strumieni. Po pewnym czasie zaczynam odnosić wrażenie, że ktoś za mną stoi. Otwieram oczy.
Umięśnione ręce delikatnie oplatają mnie w pasie. Im bardziej uścisk staje się ciaśniejszy, tym mocniej czuję, jak twardy penis mojego przyjaciela dotyka moich pośladków, w efekcie czego sam dostaję wzwodu. Odchylam głowę do tyłu, wzdychając z przyjemności. Jego czarne włosy opadają na moją twarz. Jest mi tak dobrze, bezpiecznie, że nie potrafię się powstrzymać i mówię:
- Kochaj się ze mną.
Nie muszę powtarzać dwa razy. Odwraca mnie przodem do siebie i ostrożnie opiera o ścianę. Rozsuwając nogi, patrzę mu się głęboko w oczy. Składa pocałunek na moich wargach, a rękoma wodzi po ciele, zostawiając na mojej skórze jakby smugi ciepła. Wstrząsają mną rozkoszne dreszcze. Cichutko pojękuję prosto w jego twarz.
- Róbmy to już, błagam.
Kiwa głową. Opiera ręce o kafelki nad moją głową, a ja oplatam go nogami w pasie. Wchodzi we mnie na raz, co wychodzi z lekkim oporem, a ja jęczę głośno, przeciągle i z bólem. Z moich oczu lecą łzy. Widzę zdezorientowanie na twarzy czarnowłosego.
- Nie robiłeś jeszcze tego?.. - pyta.
- Robiłem... ale dość dawno... i nie z własnej woli... Ale nie mówmy o tym.
Zarzucam mu ręce na szyję i przytulam policzek do jego policzka. Delikatnie porusza się we mnie. Nasze oddechy przyśpieszają z każdą chwilą. Delikatnie podrapuję jego silne barki. Tak mi dobrze... Nic więc dziwnego, że to ja dochodzę jako pierwszy. Jemu do osiągnięcia spełnienia brakuje jeszcze tylko trochę. Tak pięknie wygląda w ekstazie. Uczucie towarzyszące rozlewaniu się jego nasienia w moim wnętrzu jest cudowne; to takie przyjemne ciepło.
Wychodzi ze mnie z nieśmiałym uśmiechem, który równie nieśmiało odwzajemniam. Na moich policzkach z pewnością widnieją soczyste rumieńce. W ciszy myjemy siebie nawzajem.
To się stało z dnia na dzień. Wystarczyło spotkanie ucieleśnienia wszelkiego zła, kilka czy kilkanaście godzin z nim spędzonych, abym stał się kimś innym, kimś kim nigdy nie byłem i nigdy nie chciałem się stać.
Idąc do sklepu po fajki jestem ubrany od stóp do głów, na nosie mam duże okulary przeciwsłoneczne, a na ustach - maseczkę chirurgiczną. Nerwowo rozglądam się na boki. Co, jeśli On czai się gdzieś w pobliżu? Nie chcę, aby mnie rozpoznał. Nagle zderzam się z czymś twardym. To coś łapie mnie za ramiona i lekko odsuwa od siebie. Spoglądam w górę. Hiro.
- Ejejej... - szepcze. - Co się dzieje, Masashi-chan?..
Przygryzam wargę. Nie mam pojęcia, co mu odpowiedzieć. W dodatku czuję się skrępowany jego dotykiem. Mam ochotę uciec i to jak najdalej.
- Masashi-chan, odpowiedz mi.
- Nic się nie dzieje! - krzyczę, wyrywając się z jego objęć.
- Właśnie widzę... - pochyla głowę, lecz już po chwili unosi ją z powrotem. - I tak do Ciebie szedłem, więc chodź.
Łapie mnie za dłoń, splata nasze palce i ciągnie w kierunku, z którego szedłem.
- Ale fajki! Nie mam co palić.
- Mam przy sobie spory zapas.
Idziemy zdecydowanie zbyt wolno. Cały się trzęsę, lecz nie jestem pewien, dlaczego.
- Odpowiada Ci czerwone wino?
- Hm?..
- Pytam się, czy odpowiada Ci czerwone wino. Wziąłem dwie butelki.
Dopiero teraz dostrzegam skórzaną torbę zawieszoną na jego prawym ramieniu.
- Z jakiej to okazji?..
- Zobaczysz.
Marszczę brwi w zamyśleniu. Nie mam pojęcia, czego on może ode mnie chcieć.
Reszta drogi mija nam w milczeniu. Wchodzimy na klatkę schodową. Nie chce nam się czekać na windę, więc idziemy po schodach. Cały czas trzymamy się za ręce i, o dziwo, wydaje mi się to przyjemne. Kiedy otwieram drzwi i wchodzimy do mieszkania puszcza mnie. Ściąga torebkę, skórzaną kurtkę i buty, po czym pomaga się rozebrać mi. Onieśmiela mnie to.
Widzę w lustrze, że pod pachami mam na bluzie mokre ślady, twarz błyszczy mi się od potu, a włosy lepią pozlepiały się w strąki. Kiedy ja się ostatnio myłem tak w ogóle?.. Dobre pytanie. Rumienię się, bo głupio mi, że Hirohito-kun widzi mnie takiego. Każę mu rozgościć się w salonie, przepraszam i udaję się do łazienki.
Ściągam z siebie ubrania oraz bieliznę. Wchodzę pod prysznic i zasuwam drzwi kabiny. Odkręcam wodę w ten sposób, że ma idealną temperaturę. Zamykam oczy i wsłuchuję się w szum strumieni. Po pewnym czasie zaczynam odnosić wrażenie, że ktoś za mną stoi. Otwieram oczy.
Umięśnione ręce delikatnie oplatają mnie w pasie. Im bardziej uścisk staje się ciaśniejszy, tym mocniej czuję, jak twardy penis mojego przyjaciela dotyka moich pośladków, w efekcie czego sam dostaję wzwodu. Odchylam głowę do tyłu, wzdychając z przyjemności. Jego czarne włosy opadają na moją twarz. Jest mi tak dobrze, bezpiecznie, że nie potrafię się powstrzymać i mówię:
- Kochaj się ze mną.
Nie muszę powtarzać dwa razy. Odwraca mnie przodem do siebie i ostrożnie opiera o ścianę. Rozsuwając nogi, patrzę mu się głęboko w oczy. Składa pocałunek na moich wargach, a rękoma wodzi po ciele, zostawiając na mojej skórze jakby smugi ciepła. Wstrząsają mną rozkoszne dreszcze. Cichutko pojękuję prosto w jego twarz.
- Róbmy to już, błagam.
Kiwa głową. Opiera ręce o kafelki nad moją głową, a ja oplatam go nogami w pasie. Wchodzi we mnie na raz, co wychodzi z lekkim oporem, a ja jęczę głośno, przeciągle i z bólem. Z moich oczu lecą łzy. Widzę zdezorientowanie na twarzy czarnowłosego.
- Nie robiłeś jeszcze tego?.. - pyta.
- Robiłem... ale dość dawno... i nie z własnej woli... Ale nie mówmy o tym.
Zarzucam mu ręce na szyję i przytulam policzek do jego policzka. Delikatnie porusza się we mnie. Nasze oddechy przyśpieszają z każdą chwilą. Delikatnie podrapuję jego silne barki. Tak mi dobrze... Nic więc dziwnego, że to ja dochodzę jako pierwszy. Jemu do osiągnięcia spełnienia brakuje jeszcze tylko trochę. Tak pięknie wygląda w ekstazie. Uczucie towarzyszące rozlewaniu się jego nasienia w moim wnętrzu jest cudowne; to takie przyjemne ciepło.
Wychodzi ze mnie z nieśmiałym uśmiechem, który równie nieśmiało odwzajemniam. Na moich policzkach z pewnością widnieją soczyste rumieńce. W ciszy myjemy siebie nawzajem.