wtorek, 26 maja 2015

| 009 | "We're sharing everlasting pain" cz.I

Cóż, miałam zamiar zrobić z tego długiego shota, ale głupio mi, że tak was zaniedbuję. Wiem, że mało tego... Ale mimo to zapraszam do czytania. (n_n) Przed wami pierwsza część mini-serii o Nocturnal Bloodlust. Pairingi niech zostaną tajemnicą. (◎_◎;)
...
Muahahahaha.
~~~
Gatunek: yaoi
Ostrzeżenia: występują choroby psychiczne, alkoholizm, anoreksja
Beta: ---
~~~
[Daichi] Kolejny wybuch Hiro. Nienawidzę tego. Wścieka się na mnie za kilkuminutowe spóźnienie.
  Skulony siedzę na podłodze ze łzami w oczach. Jak to kurewsko boli. Chcę mu powiedzieć, moje serce się do tego wyrywa. Ale on nie wie o Niej.
  Noc przed dzisiejszym dniem była jedną z tych, kiedy musiałem zaopiekować się Nią. Płakała całą noc; nie wiem, dlaczego. Zasnąłem dopiero o szóstej, a już godzinę później musiałem wstać. Uszykowałem i nakarmiłem Dziecko, po czym głodny i śmierdzący pojechałem odwieźć Ją do Tamtej Dziewczyny. Wręczyłem Jej nosidełko bez zbędnych czułości do Tego-Czegoś w środku. W drodze do studia zastałem korek w efekcie czego dojechałem do pracy o 8.05 zamiast o 8.00.
  Wokalista wydziera się tak, że brzmi jakby growlował. Patrzę mu się głęboko w oczy. Myślę, że to, jaki jest to tylko maska. Może ktoś zranił go kiedyś tak bardzo, że boi się pokazać swoją prawdziwą twarz i gra skurwiela, aby być bezpiecznym. Nie wierzę, że Hiro taki jest nawet w głębi serca. Nie potrafię uwierzyć.
- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?! - wrzeszczy mi prosto w twarz.
- Słucham - odpowiadam, nadal patrząc się w jego piękne czekoladowe oczy.
- Więc z pewnością słyszałeś, jak mówiłem Ci, że jesteś do niczego.
  Zwieszam głowę i łkam cicho. Kilka zbłąkanych łez tworzy czarne wstęgi na moich policzkach. Kątem oka dostrzegam nawiedzony uśmiech na ustach Cazquia. Pierdolony sadysta.
- Wyglądasz jak mała, emoska sierotka - kpi ze mnie, lecz go ignoruję.
- Ej, Daichi. To prawda, co o Tobie mówią? No wiesz, że niezły w łóżku jesteś i dajesz za darmo.
  Tego już nie zniosę. Czym prędzej wybiegam z sali prób i chowam się w kantorku sprzątaczek. Po około 10 minutach dostaję SMSa od Hiro.
" Wracamy do domów. Przyjedź do mnie później."
  Nie jestem pewien, co o tym sądzić. Czyżby znowu chciał mnie skrzyczeć?
  Mimo wątpliwości jadę do niego o drugiej. Z nerwów nawet nic nie zjadłem. Znowu.
  Mam takie szczęście, że przez awarię windy muszę iść po schodach na trzynaste piętro. Słaby, niemal wycieńczony wlekę się piętro po piętrze. Prawie mdleję z wysiłku.
  Przed drzwiami do mieszkania Hiro zaczyna mi się kręcić w głowie i upadam na kolana. Powoli tracę kontakt z rzeczywistością.


  Budzę się na tapczanie w jakimś pokoju. Słyszę ciche pomiałkiwanie. Ostrożnie otwieram oczy i w ponurym półmroku dostrzegam Hiro, który uważnie mi się przypatruje.
- W końcu... - mówi.
- Jak długo byłem nieprzytomny? - pytam.
- Prawie godzinę... Najpierw chciałem zadzwonić na pogotowie, ale... - W jego oczach pojawiają się łzy. - Przepraszam...
  Widzę, jak łza spływa mu po policzku.
- Hiro... - Jestem zszokowany. - Zachowujesz się jakoś tak... inaczej... Jak nie Ty...
- To dobrze czy źle? - Pociąga nosem.
- Dobrze... Oczywiście, że dobrze. Tamten Ty z próby...
- Przyniosę Ci wody i porozmawiamy o tym.
- Okey.
  Wstaje i idzie do kuchni. Stamtąd woła:
- A może jesteś głodny? Mam tylko biszkopty i krem czekoladowy, ale to zawsze coś...
- Och, z chęcią zjem. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem coś w ustach.
- Zapewne bardzo dawno, bo jesteś leciutki.
  Jaki on jest troskliwy... Czułem, że tak na prawdę nie jest skurwielem! To taki dobry człowiek...
  Wraca do mnie z biszkoptami i kremem czekoladowym w jednej ręce i szklanką wody w drugiej. Odkłada wszystko na niewielką przeszkloną ławę i pomaga mi podnieść się do siadu.
- Kręci mi się w głowie... i obraz mi się zamazuje...
  Brunet siada koło mnie i obejmuje ramieniem. Czuję, jak podtyka mi szklankę pod usta. Ciągnę mały łyk.
- Biedactwo... - szepcze, po czym składa pocałunek na moim czole.
  Moje serce przyśpiesza. Nie wiem, co mu się stało, ale jest niesamowity.
- Już lepiej się czujesz?
  Biorę jeszcze łyczek wody.
- Trochę. Pomogłeś. - Nieśmiało się do niego uśmiecham.
- Cieszę się. - Odwzajemnia uśmiech. - Teraz dać Ci ciastka?
  Kiwam głową. Hiro bierze paczuszkę i kładzie sobie na kolanach.
- Z kremem czy bez?
- Może na razie bez.
  Ostrożnie wkłada mi biszkopta do ust. Zjadam go kęs po kęsie. I tak kolejne osiem.
- Ale się obżarłem...
- To dobrze.
  Patrzę się na czarnego kociaka spacerującego po pokoju.
- No więc... O czym chciałeś pogadać?
- Chciałem... przeprosić. Zrozumiałem, że nie mogę Cię tak dłużej traktować. Jesteś niesamowitą osobą. Wręcz ideałem. Chcę być dla Ciebie dobry. Daichi-kun, wybacz mi moje błędy.
  Niepewnie wtulam się w długie włosy wokalisty; są takie miłe w dotyku i pięknie pachną.
- Wybaczam.


[Natsu] Wiem, że jestem niczym. Tylko problemem. Ale nie chcę odejść. Kurczowo trzymam się swojego marnego życia. Między próbami i koncertami - alkohol i burdel.
  Gdyby chociaż ten burdel był ku mojej uciesze... ale ja tam pracuję. Jestem zwykłą dziwką.
  Podnoszę się z łóżka. Już pora.


  Jak zwykle w piątki panuje tłok. Kolejny sobotni koncert będę grał z bólem dupy.
  Klient za klientem, a za klientem następny klient.


- Chryste! Cazqui, c-co Ty tu?..
- Ciebie powinienem o to spytać.
  /Bez makijażu wygląda jak seryjny morderca/ - myślę.
  Oparty o ścianę gitarzysta patrzy na mnie złowrogo. Przełykam głośno ślinę.
- Przyszedłeś ruchać, więc ruchaj.
~~~
W następnej notce dodam zdjęcia głównych bohaterów. Te zdjęcia, którymi się inspirowałam. Łącznie ze zdjęciem Cazquia bez mejka.

piątek, 15 maja 2015

| 008 | Namida no Umi cz. 1.



Gatunek: yaoi
Paring: Tsuzuku x Koichi (Mejibray)
Beta: ---------
Ostrzeżenia: -----------

Nie wiem, dlaczego to się stało. Co zrobiłem nie tak? Dlaczego płaczę? Trzymam go w moich ramionach. Jego krew spływa po mnie. Boże, dlaczego to się stało?! Czemu tego nie zauważyłem? Jest strasznie blady... chciałbym ostatni raz złożyć pocałunek na jego ustach.
-Dlaczego mnie zostawiłeś?! Dlaczego już tak bardzo mi Cię brakuje? Byłem taki głupi. Proszę wybacz mi. ..-po raz ostatni dotykam jego włosów. Na jego zimnych policzkach zasychają łzy. Nie oddycha; a może jest jeszcze nadzieja? Szybko chwytam za telefon i dzwonię po pogotowie. Próbuję go reanimować.
-Koichi, proszę, otwórz oczy.- płakałem. Trzydzieści ucisków i dwa wdechy. Dlaczego to jest takie trudne?
-Koichi, oddychaj!- krzyknąłem. Dlaczego ich jeszcze nie ma?
Dlaczego ich jeszcze nie ma!? Słyszę syrenę pogotowia. Położyłem basistę na łóżku i nadal go reanimowałem. Oczywiście nadal płakałem. Ratownicy kazali mi wyjść. Poszedłem do jego pokoju. Zauważyłem, że na stolę leży koperta. Na niej napisane było moje imię. Bałem się ją otworzyć.

Drogi Tsuzuku
Gdy czytasz ten list mnie już nie ma. Proszę Cię, nie płacz. Co ja piszę, na pewno nie będziesz... nie po mnie. Masz swojego Ryogę. Naprawdę nie mogłem już tego wytrzymać. Próbowałem się do Ciebie zbliżyć, jednak to nie było możliwe. Tak bardzo chciałem Cię chociaż przytulić... Spotkałem się z Twoim wzrokiem. Ty mój zilustrowałeś. Chciałem dotknąć twej dłoni, lecz ją odsunąłeś. Choć byłeś ze mną, wcale nie znaczyło, że byłeś przy mnie. Może tego nie rozumiesz, ale nienawidziłem samego siebie.
Nienawidziłem tego, kim byłem. Nie mogłem przestać myśleć o tym, że to właśnie mi tak wiele brakuje, aby zająć jego miejsce. Nienawidziłem osoby którą się stałem. Stałem się słabą, nic już nie znaczącą duszą. Może byłem za gruby? Oh, specjalnie dla Ciebie nic nie jadłem. Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem coś w ustach. Może to przez mój wygląd? Nawet nie zauważyłeś, jak bardzo się dla Ciebie zmieniłem. Robiłem wszystko specjalnie dla Ciebie. Ja tylko chciałem, abyś mnie zauważył. Abyś powiedział chociaż to głupie "Koichi, ładnie wyglądasz", albo mnie przytulił. Naprawdę, tylko tyle oczekiwałem. Tsuzuku, chcę abyś wiedział, że Cię kocham.

Teraz to już całkowicie się rozkleiłem. Myślałem kiedy to się zaczęło. Już wiem! Pewnego bardzo deszczowego dnia, gdy szedłem z różowowłosym przez miasto i patrzyliśmy się na wystawy sklepów szukając odpowiednich prezentów dla gitarzysty. Koichi był bardzo wesoły. Wrócił wtedy od fryzjera. Nową fryzurę zauważyłem od razu. Jednak komentarz uznałem za nieistotny. Basista był naprawdę śliczny. Chodziliśmy tak przez dłuższy czas. Gdy nam obojgu zrobiło się zimno, poszliśmy do mnie napić się czegoś ciepłego. Nie wiem dlaczego, ale uznałem, że kakao idealnie będzie pasować. Gdy podawałem mu kubek dotknąłem jego zimnej dłoni i szybko ją zabrałem. Jak mogłem być taki głupi! Przecież widziałem tą nadzieję w jego oczach. Teraz tego żałuję.
Kiedy był kolejny raz? Muszę sobie przypomnieć. No tak, urodziny gitarzysty. Tego dnia Koichi całkowicie inaczej wyglądał i co raz na mnie spoglądał, jakby chciał mi coś przekazać. Widziałem łzy w jego oczach, jednak on udawał wesołego. Udawałem wtedy, że go nie zauważyłem. Dlaczego to robiłem? Dlaczego nie mogę cofnąć tego wszystkiego? Wtedy Koichi siedziałby przy mnie... Oddałbym wszystko, aby oni go uratowali. Nigdy nie wierzyłem w Boga, więc może szatan? Najlepiej sprzedać duszę. Dusza za życie Koichiego. To naprawdę kusząca propozycja. Teraz nie mogę przestać się obwiniać. Cały czas płaczę. Nadal jestem w jego krwi. W sumie teraz całe jego łóżko jest we krwi. Tak bardzo chciałbym, aby przy mnie siedział. Teraz. Dlaczego z każdą kolejną myślą coraz więcej łez się ze mnie wylewa? Słyszę jak oni krzyczą. Zakryłem sobie uszy poduszkami. Mam nadzieję, że to pomoże. Nie, to nic nie dało. Wstałem i przewróciłem stół. Zacząłem krzyczeć. Nie obchodziło mnie to, że oni to słyszą. Krzyczałem i płakałem. Tak bardzo chciałem wszystko naprawić. Jeśli oni go nie uratują dołączę do niego.
-Oddycha!-ledwo co dało się usłyszeć, ale jednak. Pobiegłem do nich. Kładli go na nosze i podali adres szpitala, do którego go zabierają. Koichi, nawet nie wiesz, jaki byłem w tym momencie szczęśliwy, chyba najszczęśliwszy na świecie. Kochanie, nawet jeśli coś co Ci się stanie od teraz przyrzekam Cię bronić. Nawet jeśli miałbym zapłacić za to swoim życiem. Teraz wiem, jak bardzo Cię kocham. Tylko proszę, nie rób tego ponownie. Błagam, Koichi. Już zawsze będę przy tobie. Kocham Cię, Koichi. Jak najszybciej pojechałem do szpitala. Ty leżałeś tam podłączony do różnych aparatur. Wysłałem do Mii i Meto krótkiego sms'a: "Koichi walczy o życie" i wyłączyłem telefon. Wiem, że ta doba jest decydująca. Straciłeś tak wiele krwi. Do tej pory mam ją na bluzce. Jeśli przeżyjesz będę pilnował, abyś jadł. Nie chcę, żebyś wpadł w sidła anoreksji. Lekarze zszyli Ci ręce i podali krew. Wierzę w to, że z tego wyjdziesz. Cały czas patrzę się na Ciebie przez szybę. Leżysz wychudzony w białej pościeli, która idealnie zlewa się z kolorem twojej skóry. Na szczęście powoli nabierasz kolorów. Dlaczego prawie musiałem Cię stracić, abym w końcu zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo Cię kocham? To nie ma sensu. Jednak gdy wybudzisz się od razu wyznam Ci miłość.

środa, 13 maja 2015

| 007 | R.I.P. Romea. [*]

Z bólem serca oświadczam, że seria Romeo i Romeo zostaje zawieszona z powodu beznadziejnych pomysłów autorki na ciąg dalszy. Wrócę do tego, jak wymyślę sensowny i długi rozdział. Wybaczcie.

poniedziałek, 11 maja 2015

| 006 | Wasze propozycje.

Witam, witam. (n_n) Przyszłam ze smutną wiadomością oraz wesołym pytaniem. No więc z racji tego, że nieuchronnie zbliża się koniec Romeo i Romeo, chciałabym się dowiedzieć, jaki pairing napisać następny. Myślę raczej o shocie; lepszy długi shot niż kilka krótkich rozdziałów serii. (・_・;)

niedziela, 10 maja 2015

| 005 | Romeo i Romeo III. Plany i nadzieje.


Rukisiowa Kotałka - ja mam kobiece zdjęcia Shoi. B| Nic, tylko cycki dorysować. XDD
[ On jest bardziej kobiecy ode mnie. ;; ( patrz -> moja ikonka na Google ) ]

[ Taka Julia w krótkich włosach. xD ]

[ Uroczo i eortyczna Julka. B| ]



Shoya to wgl wyglądał kiedyś tak lajk e plastik, is fantastik, a teraz to taki sory memory, nie ta era, nie malujcie dziś rokera. ;;
Tak wgl to zapomniałam, że Shoya powinien tu wyglądać mniej-więcej tak:
[ Na tym zdjęciu ma bodajże 15 lat, ale mając 17 nadal miał białawe włosy. ]

A Koichi powinien mieć blond włosy... Czyli powinien wyglądać jakoś tak:

Kiedyś zrobię poprawioną wersję Romeo i Romeo, w której zmienią się tylko ich kolory włosów. xD

Teraz mała ciekawostka. Shoya odszedł z domu mając 17 lat.
~~~
Gatunek: yaoi
Ostrzeżenia: 
Beta: - - -
~~~
  Dzień ciągnie mi się niemiłosiernie. Z nudów czytam po raz kolejny moje ulubione yuri. Nie jest szczególnie długie, więc szybko je kończę i biorę bas w ręce.
  Wiem, że nie dostanę ze szkoły rekomendacji, czyli nie zostanę kosmetyczką. Może by tak żyć z muzyki? - przychodzi mi do głowy. Mam dobry sprzęt, ojciec się postarał. Pamiętam, jak przyszedł do mnie z gitarą i powiedział: "Chciałeś grać, więc graj.*"
  Wpatrzony w gryf gram "COWARD**". Tyle wspomnień... Powtarzam i powtarzam granie tej piosenki, mimo że ścieram paznokcie do krwi.

  O osiemnastej do moich drzwi pukają rodzice, oświadczając, że całą rodziną idziemy na bankiet. Wyczuwam okazję do odpoczynku od nich wszystkich, więc mówię, że bardzo boli mnie głowa i wolałbym zostać w domu. Jaką odczuwam ulgę, kiedy się nabierają! Jestem doskonałym symulantem.
  Godzinę później dzwonię do Koichiego.
- Kochanie, wpadaj do mnie, Rodzinka poszła na jakiś bankiet, a ja symulowałem ból głowy, więc zostałem.
- Już pędzę!
  I rzeczywiście pędzi. Tak pędzi, że aż wywraca się na schodach.
- KURWAAA!!! - słyszę przez drzwi i wychodzę na klatkę schodową.
  Chichoczę na widok Koichiego rozwalonego na schodach. Podchodzę do niego i pomagam wstać.
- Ała...
- Biedactwo... - Unoszę się na palcach i całuję go w czoło.***
  Wchodzimy do mieszkania, a następnie do mojego pokoju. Sadzam go na łóżku i idę zamknąć drzwi. Po powrocie siadam koło niego i mówię:
- Skoro jesteś obolały, to nici z seksu, co nie?
  Koichi piszczy i radośnie klaszcze w dłonie. I już pod nim leżę.
  Biorę ręce do góry. Łapie mnie jedną dłonią za nadgarstki, a drugą opiera się o materac. Wymieniamy delikatne, lecz pełne pasji pocałunki.
  Po dłuższej chwili zaczynam się niecierpliwić.
- Może byś mnie w końcu rozebrał?
- Oczywiście!
  Puszcza moje ręce i siada mi na brzuchu. Ściąga swoją, a następnie moją bluzkę i odrzuca je na bok. Muska rękoma moje boki, nachyla się i liże mój prawy sutek. Wzdycham cicho.
  Przesuwam palcem wskazującym po jego kręgosłupie i wsadzam mu dłoń pod bokserki.
  Nagle mnie olśniewa. Spycham go na bok i wyskakuję z łóżka.
- Co jest? - pyta zaskoczony. - Przecież sam chciałeś... Coś nie tak zrobiłem?..
  Zauważam łzy w jego oczach. Podchodzę do niego i przytulam.
- Nie o to chodzi... Po prostu... pomyślałem sobie, że nie musimy czekać kilku lat, żeby się uwolnić. Możemy teraz...

~~~
* Ojciec Shoi na prawdę tak do niego powiedział, o czym Shoya opowiadał w wywiadzie dla "Rock&Read".
** "COWARD", czyli wspomnieny wcześniej idealny budzik - https://m.youtube.com/watch?v=TEQzls_9bgg



***Shoya ma 170 cm lub kilka cm więcej, czyli jest wysoki, ale Koichi ma, o ile dobrze pamiętam, 178 cm wzrostu, dlatego Shoya musiał stanąć na palcach, aby pocałować go w czoło.
~~~
Dziękuję za przeczytanie i mam nadzieję, że nikt nie jest rozczarowany długością. Pierwotnie to było krótsze.

sobota, 9 maja 2015

| 004 | Romeo i Romeo II. Kiedy uciec, żeby nie zwariować?

Łii. Mamy lepsze zdjęcie Shoi. Łii. (*-*)




On jest taki piękny. (*-*) Ostatnio usłyszałam, że jestem do niego podobna. (*-*) I to nie raz, a kilka razy. (*-*)
Łapajcie jeszcze nowsze zdjęcie Kojczana:


No to tak.

...

Gatunek: yaoi
Ostrzeżenia: długość ( a raczej: krótkość ) opowiadania; no ale tym razem przynajmniej nie powiększyłam czcionki, żeby wyglądało na długie
Beta: - - -

~~~
  Już, już mam odpowiedzieć, ale słyszę, jak podłoga na korytarzu skrzypi pod wpływem czyiś kroków.
- O cholera, pewnie mama się obudziła - mówię. - Ubieraj się i uciekaj.
  Koichi robi to, co mu każę. Z wielką niechęcią, ale jednak to robi. Po jego wyjściu doprowadzam nieco do porządku swoją zarumienioną mordkę.
  Nagle do pokoju wchodzi moja rodzicielka ubrana w puchaty niebieski szlafrok i zielone kapcie z polaru. Wygląda jak typowa gospodyni domowa z zachodnich seriali.
- Dlaczegóż to już nie śpi mój wyrodny pierworodny? - pyta. Suka.
- Nie ważne - odpowiadam i wypycham ją za drzwi. Przekręcam klucz w zamku i już po wszystkim.
  Rzucam się na łóżko, rozmyślając o propozycji różowowłosego. Dlaczego dopiero po dwudziestce? Dlaczego nie teraz? Mam już siedemnaście lat, on będzie obchodził swoją siedemnastkę za siedem miesięcy, dwudziestego drugiego grudnia. Moglibyśmy uciec już dziś. Choćby teraz.
  No dobrze. Pomyślę racjonalnie. Moja matka już nie śpi, co znacznie utrudniałoby mi nawet cholerne wyskoczenie przez balkon. W dodatku nie jesteśmy przygotowani na jakąkolwiek podróż. Musimy spakować ciuchy, bieliznę, jakieś pieniądze. Mam oszczędności zebrane dzięki grze w Dizly*; powinny wystarczyć na pewien czas.
  Później porozmawiam o tym z moim słońcem.

  Po godzinie zmieniam miejsce moich rozmyślań, czyli najzwyczajniej w świecie spadam z łóżka. A dlaczego? Przez tego fioletowowłosego durnia. Jak mogłem nie zauważyć, że wlazł do mojego pokoju?!
- Czego?! - warczę.
- Przyszedłem Cię odwiedzić, najdroższy - odpowiada, patrząc się na mnie tym swoim wzrokiem szaleńca planującego morderstwo. - Nie cieszysz się?
  Czy on chce mnie przewiercić na wylot?! - myślę.
- Spierdalaj! 
  Podnoszę się z podłogi tak wściekły, że z chęcią bym mu przywalił.
- Kochany... 
- ŻADNYCH. TAKICH. SŁÓWEK. ZROZUMIANO?!
  Odnoszę wrażenie, że chłopak przyległ do jakiejś niewidzialnej ściany, tak się wystraszył.
- Nie zachowujesz się jak Julia...
- BO MAM INNEGO ROMEO!!! OGARNIJ TO W KOŃCU!!!
  Kiedy wychodzi zrezygnowany, zmęczony osuwam się po ścianie.
  Mam dość tego wszystkiego...

~~~
*Dizly - poprzedni zespół Shoi, czyli pierwszy zespół, w jakim grał. Osobiście nie przepadam za ich muzyką, a "COWARD" polecam na budzik do szkoły.

poniedziałek, 4 maja 2015

| 003 | Romeo i Romeo I.Więc wyjdź za mnie.

  Witam. Trochę czasu minęło od założenia bloga, więc wypada w końcu coś wrzucić. (@_@)
  No więc na początek, krótki opis całej serii.

    Shoya ( DIAURA ) i Koichi ( Mejibray )to odwieczni przyjaciele;     bardzo się kochają, lecz nie mogą     być razem. Rodzice Shoi   wolą, żeby on, skoro już jest gejem, był z Akane [ Gossip ] - synem wspólnika ojca Shoi. Akane jest zazdrosny, że to Koichiego, a nie jego kocha Shoya. Bieg nieszczęśliwych wydarzeń sprawia, że omal nie dochodzi do tragedii.
  Od razu ostrzegam, że ten rozdział nie jest zbyt długi ( ha ha, dobre; on jest króciutki ) i możliwe, iż kolejne też takie będą.


[ Koichi ]

[ Shoya; niestety z nowszych zdjęć na laptopie mam tylko takie.]

[ shoya i Akane. ]


Gatunek: yaoi
Ostrzeżenia: - - -
Beta: - - -

[Shoya] Ze snu wyrywa mnie stukanie czegoś o szybę. Patrzę na zegarek stojący na szafce nocnej. Jest dopiero 5.00.
  Podchodzę do oka balkonowego. Wśród promieni wschodzącego Słońca stoi Koichi.
- Co Ty tu robisz? - pytam zaspany, uchylając okno.
- "Barierka jest Słońcem,
A ja jestem wschodem" - odpowiada, wchodząc na balkon.
- Wiesz, że to było inaczej, prawda?..
- Wiem. - Różowowłosy uśmiecha się szeroko.
- A tak poza tym, przyszedłeś tu tylko po to, żeby parafrazować Szekspira?
- Po części.
- Po co jeszcze?.. - Zmęczony opieram się o ścianę.
- Po to. - Podchodzi do mnie i delikatnie muska swoimi ustami moje.
  Splatamy palce obu dłoni.
- Pfy. Mało. - Uśmiecham się nieznacznie.
  Koichi wchodząc do pokoju zamyka drzwi i ponownie mnie całuje. Popycha mnie na łóżko i siada na mnie okrakiem. Kładę dłonie na jego udach, a on nachyla się nade mną i robi na szyi malinkę.
- Ach...
- Lubisz tu?.. - szepcze namiętnie.
- Najwyraźniej...
  Podczas gdy on obcałowuje i ssie skórę mojej szyi, ja rozpinam i ściągam jego bluzę. Moim oczom ukazują się wychudzone, lecz piękne nagie ramiona. Dotykam silnie wystających obojczyków Koichiego, a on podnosi się do siadu.
- Chciałbym kiedyś zostać Twoim mężem - mówi.
- A ja Twoim.
- Więc wyjdź za mnie. Wyjedźmy po dwudziestce do Vegas.