O jeny, jak ja długo nic nie wrzucałam! Przepraszam. Mam nadzieję, że nie będziecie rozczarowane tym, co przeczytacie.
Niestety nie mogłam odnaleźć w czeluściach mojego telefonu zdjęć, które chciałam wam pokazać. ;;
~~~
Gatunek: yaoi
Ostrzeżenia: zbyt dużo, żeby wymieniać
Beta: ---
~~~
[ Cazqui ] Przesuwam ręką po udzie Natsu, a on wzdryga się. Cudzy lęk sprawia mi taką radość. Liżę ucho chłopaka i jednocześnie ściągam z niego spodnie. Szybko obracam go twarzą do ściany.
- Bluzka... - mówi ledwie słyszalnie. - Nie chcę wracać brudny...
Uśmiecham się i jednym, szybkim ruchem wchodzę w niego. Z jego ust wydobywa się podniecający jęk bólu. Wzdycham z rozkoszy.
Pieprzę go brutalnie i beznamiętnie; nie przejmuję się, że to mój kolega z zespołu i jutro będę musiał z nim przebywać. Kurwa to kurwa. Po co się cackać?
[ Natsu ] Miałem go za przyjaciela. Znamy się od dzieciństwa. Widzę, jak traktuje Daichiego, ale nie sądziłem, że skrzywdzi też mnie.
Płaczę z bólu i rozczarowania. Na moim ciele tworzą się czarne i czerwone ślady.
Cazqui zabija mnie. Od środka. Z premedytacją. Chcę wykrwawić się na śmierć. Co mi z ciała, skoro dusza fragment po fragmencie rozpada się, przestaje istnieć?
Jasnowłosy szybko się we mnie porusza; nawet klienci, którzy są dla mnie obcy, traktują mnie delikatniej. Słyszę jego sapnięcia i westchnienia. Rzygać mi się od tego chce. To obrzydliwe.
Dochodzi z głośnym stękiem. Zabiera swojego penisa z mojego wnętrza, doprowadza się do porządku i wychodzi.
Zostaję sam - z rozmazanym makijażem i krwawiącym odbytem oraz nogami polepionymi spermą "przyjaciela". Kładę dłonie na ścianie. Otępiony, widząc wszystko jakby przez mgłę, wpatruję się w drzwi, Powoli osuwam się na kolana, usiłując rozryć ścianę niedowładnymi palcami. Upadam na bok, przy czym rozbijam sobie głowę.
Czy to upragniony koniec?
[ Masa ] Moich uszu dochodzi pukanie do drzwi. Po otworzeniu ich dostrzegam kryminalną mordę Cazquia.
- Co chcesz? - pytam.
- Wiedziałeś. Że Natsu. To. Kurwa? - odpowiada mi roześmiany.
- Co Ty pieprzysz?.. Weź w ogóle wyjdź; widać, że jesteś naćpany.
Cóż, nie od dziś wiem, że jest narkomanem. Koka, amfa. A pomyśleć, że zaczynał od oranżadek w proszku i odświeżaczy powietrza.
- Ale ja prawdę mówię! Byłem w jego burdelu i poużywałem trochę!
- Uprawiałeś. Seks. Z Natsu?! - warczę przez zaciśnięte zęby i łapię blondyna jedną ręką za płaszcz.
- Nie jestem pewien, czy można to tak nazwać - chichocze.
Wkurwił mnie, więc sprzedaję mu mocnego liścia.
- Gdzie to jest?
- Co?..
- Nie udawaj durnia! - potrząsam nim. - O ten burdel mi chodzi!
- Etoo... Gdzieś w Shinjuku... Już nie pamiętam ulicy.
Rzucam go na podłogę.
- Czekaj tu.
Idę do salonu i wracam z kluczami.
- Jedziesz ze mną. Wstawaj.
Cazqui leniwie się podnosi. Wychodzimy i zamykam za nami drzwi.
[ Hiro ] Czuć przy sobie jego ciepło - najcudowniejsze uczucie na świecie.
Siedzimy w ciszy. Twarz przytulona do twarzy, ciało przy ciele. Chcę tak zostać na wieczność.
- Kocham Cię. -
O nie. Nienienienie. Jak mogłem to powiedzieć.
Ku mojemu zdziwieniu nie odpycha mnie, ani nie zaczyna się śmiać - zamiast tego cicho odpowiada:
- Ja Ciebie też kocham, Hiro-chan.
[ Masa ] Po dotarciu do miejsca wskazanego przez Cazquia, pytam się o Natsu i, goniony przez ochronę, biegnę do pokoju, w którym pracuje. To, co widzę, sprawia, że serce pęka mi na drobne kawałeczki.
Na podłodze koło ogromnego łóżka leży nasz perkusista z ciałem od pasa w dół i głową we krwi. Z mojego gardła wydziera się przeraźliwy krzyk rozpaczy.
- NATSUUU!
Podbiegam do niego i odgarniam mu z czoła lepkie włosy. Czuję, że jest jeszcze ciepły.
- Niech ktoś szybko zadzwoni po pogotowie - mówię, patrząc się na postawnych ochroniarzy. - Błagam...
Łzy kapią na moje drżące palce.*
Tylko nie on... Kocham Natsu już od jakiś dwóch lat. Na początku nie chciałem dopuścić tego do świadomości, ale w końcu zaakceptowałem fakt, że kobiety przestały mnie pociągać. Nigdy nawet nie podejrzewałem, że kiedykolwiek będę gejem. Nie chciałem tego. Takim jak ja trudno się żyje w Japonii.
Szef ochrony w końcu wyciąga telefon i dzwoni po karetkę. Kiedy zawstydzony mówi, gdzie doszło do nieszczęścia, jego bujne wąsy** dziwnie się poruszają.
Pomoc przyjeżdża bardzo szybko. Zabierają mojego ukochanego na noszach. Boję się zostawić go, ale wiem, że nie mogę z nim pojechać. Przebiegam wzrokiem po wszystkich zgromadzonych, aby powiedzieć Cazquiowi, że jadę do szpitala, a o ma wrócić taksówką do siebie, lecz nigdzie go nie dostrzegam. Postanawiam go olać, bo w takiej sytuacji nie ma co się przejmować wariatem.
Wychodzę z tego przeklętego miejsca i wsiadam do auta. Po odpaleniu silnika kieruję się do najbliższego szpitala. W rejestracji pytam o Natsu, a recepcjonistka w średnim wieku pyta, kim dla niego jestem; nie mam pewności, co odpowiedzieć, więc mówię:
- Bardzo bliskim przyjacielem.
- Dobry przyjaciel jest jak brat. - Kobieta uśmiecha się ciepło. - Pan Watari Natsuki*** leży w sali numer 15. Prosto i w prawo. To drzwi na końcu korytarza.
- Dziękuję bardzo. Jestem dozgonnie wdzięczny. Czy lekarze pozwolą mi do niego wejść?
- Tak, myślę, że tak. To mu teraz potrzebne.
- Ponownie bardzo dziękuję.
Idę pod wskazane przez recepcjonistkę drzwi. Przypominam sobie, że Daichi i Hiro nic nie wiedzą, więc piszę do wokalisty SMS-a; Daichi i tak miał u niego być.
Natsu jest w szpitalu. To poważne, więc będziemy musieli wziąć nagłe urlopy. Będę wdzięczny, jeśli zatroszczycie się o nasz sprzęt z sali prób. Dziękuję. :*
Wyłączam telefon i otwieram drzwi, Widzę podłączonego do kroplówki i licznej aparatury drobnego chłopaka. Nadal jest blady, ale już przytomny. Patrzy na mnie zbłąkanym wzrokiem.
Nigdzie nie ma lekarzy, ani pielęgniarek. Jesteśmy sami.
- Skoro tu jesteś, zapewne wiesz, co się stało...
Siadam na krześle po lewej stronie szpitalnego łóżka. Stąd już widzę, że oczy Natsu są zaszklone, smutne.
- Mniej-więcej.
- Powiedz, ile.
Więc mówię mu, Opowiadam, jak naćpany Cazqui przyszedł do mnie i, śmiejąc się, powiedział, co zrobił, o tym, jak siedziałem nad nim, nad jego zakrwawionym ciałem, a jego oprawca gdzieś zniknął. Nie wspominam, że płakałem i krzyczałem.
- Przepraszam, że sprawiłem Ci taki kłopot.
Nie zastanawiając się nawet chwili, całuję go w czoło.
- Masa...- szepcze.
[ Daichi ] Do Hiro przychodzi SMS i całą romantyczną atmosferę diabli biorą.
- To od Masy - mówi mój ukochany. - Coś się stało Natsu i prosi, abyśmy zajęli się ich sprzętem. Musimy też wziąć urlopy...
- Przecież moglibyśmy znaleźć kogoś, kto tymczasowo zastąpiłby Natsu...
- No tak... Ale Masa... chyba chce się nim zająć.
- Och... Rozumiem.
Ale Masa jest zbyt hetero... Basista od zawsze wygląda mi na stuprocentowego samca, który chciałby kiedyś bachory niańczyć i swoją kobietę rozpieszczać. On i Natsu... Jestem w szoku. A jednak się mylę. W sumie... to kto by pomyślał, że ja i Hiro też - w końcu jesteśmy, w towarzystwie, ale jednak, zupełnie różni.
- To jak? - pyta mnie. - Jedziemy do wytwórni?
- Uhm, tak.
Hiro wstaje i podaje mi rękę.
- Chodź, skarbie.
Podaję mu dłoń. Jestem pod wrażeniem tego, jak słodko się wyraził.
[ Hiro ] Przez pierwsze piętnaście minut jedziemy w ciszy. W końcu przemagam się; po szybkim zerknięciu na Daichiego, pytam się go, czy możemy porozmawiać.
- Oczywiście, a o czym? - mówi swoim słodkim, nieco kobiecym głosem.
- O nas.
Chwilowo słychać jedynie burczenie silnika i cicho grające radio.
- Nie chcesz mnie - słyszę w jego głosie wyraźne przygnębienie.
- Nie chcę? - prycham. - Ja Cię pragnę!
Chłopak ponownie milczy przez dłuższą chwilę.
- Pokaż mi to.
- Co?
- Pokaż mi, jak bardzo mnie pragniesz.
- Nie będę się z Tobą kochał w samochodzie.
Kątem oka zauważam, że wpatrzonemu w bliżej nieokreślony punkt Daichiemu ze zdziwienia lekko otwarły się usta.
Więcej nic nie mówię.
[ Natsu ] Masa jest przecudowny. Kiedy rozmawiamy, gładzi mnie po grzbiecie dłoni, całuje po palcach i wpatruje się głęboko w moje oczy. Czuję się prawdziwie kochany.
Czułem coś do Cazquia, ale swoim czynem wszystko przekreślił, Teraz skupię się na Masie, bo to jego powinienem kochać.
[ Daichi ] Kiedy wysiadamy przed wytwórnią, nadal jestem w szoku. Hiro wyraźnie dał mi do zrozumienia, że go pociągam. Wow.
Tępo patrzę się w dal. Długowłosy obejmuje mnie od tyłu i całuje w policzek.
- Idziemy? - pyta wesoło.
- Emm... Tak, jasne.
Zmierzamy w kierunku drzwi; on - nadal mnie obejmując, a ja - z luźno zwieszonymi rękoma, Czy to bezuczuciowe? Być może z czyjegoś punktu widzenia tak. Ale ja po prostu jestem zdezorientowany tym wszystkim.
Dopiero przy samych drzwiach zatrzymuję wokalistę, mówiąc:
- Hiro, poczekaj.
Zatrzymujemy się. Popycham go na ścianę i delikatnie muskam jego usta swoimi, lecz on nie chce na tym poprzestać. Łapie mnie za biodra i wpycha język pomiędzy moje wargi. Całujemy się intensywnie, z pasją - to najlepszy pocałunek w całym moim dotychczasowym życiu.
[ Hiro ] Właśnie skończyliśmy zabezpieczać perkusję przed kurzem.
- Kochanie, idę do łazienki, żeby poprawić makijaż.
- Dobrze.
Wychodzi, a ja siadam na podłodze. W ciszy myślę o tym, jakim jestem szczęściarzem.
Daichi długo nie wraca. Coś za długo
Wstaję i idę do łazienki. To, co widzę, wprawia mnie w osłupienie.
[ Daichi ] Cazqui szybko wpycha mi do buzi i wyciąga swojego penisa, który jest sporych rozmiarów. Niespodziewanie drzwi otwierają się i staje w nich nikt inny jak... Hiro. W tym samym momencie jasnowłosy dochodzi obficie prosto do mojej buzi. Dławię się i pluję jego spermą.
Wokalista podchodzi do niego i mocno uderza mu z pięści w twarz, Z nosa gitarzysty leci mnóstwo krwi.
- Trzymaj swojego chuja z dala od mojego Daichiego, bo Ci go oderwę, rozumiesz?!
Z nerwów z trudem oddycham; ze świstem wciągam powietrze przez buzię. Hiro klęka obok i mnie przytula.
- Spokojnie, skarbie. Spokojnie.
THE END
~~~
* "Łzy kapią na moje drżące palce." - fragment piosenki
"SIRIUS" zespołu DIAURA.
** Wyobraźcie sobie tego pana:
czyli Valentina z DISREIGN jako ochroniarza w burdelu. XDD
*** Watari Natsuki - wymyślone przeze mnie nazwisko i imię Natsu,
~~~
Miały być z tego rozdziału dwie części, ale wyszła jedna, bo za krótkie by było. ;;