~~~
BOHATEROWIE:
Minpha ( Pentagon ):
Karma ( AvelCain ):
~~~
DLA TSUDZUKU
~~~
Leniwie spaceruję sklepowymi alejkami, zastanawiając się przy tym nad swoim życiem. Idealne okoliczności, prawda? Kiedy zerkam w bok, ogarnia mnie przygnębienie. On pcha wózek, w którym siedzi pulchniutkie dziecko. Ona szuka potrzebnych rzeczy. Wszyscy rozmawiają ze sobą żwawo, uśmiechając się przy tym szeroko. Para jest mniej więcej w moim wieku. I to najbardziej mnie dołuje. Mam cholerne dwadzieścia siedem lat, a nawet nie mam dziewczyny. Już chyba z półtora roku jadę na ręcznym! Gdzie na tym świecie sprawiedliwość?!DLA TSUDZUKU
~~~
- UGGGHHH! - wrzeszcząc, nerwowo kopię gumową kaczuszkę do kąpieli, która przyturlała się nie wiadomo skąd i piszczy przy każdym kontakcie z czubkiem mojego buta.
Przechodzący obok barczysty ochroniarz zwraca mi uwagę tonem przeznaczonym dla zwierząt, bachorów i chorych psychicznie, kiwając przy tym palcem wskazującym; doprawdy imponująca groźba. Wywracam oczami, po czym ruszam dalej. Po chwili ponownie się zamyślam. Ciekawe, czy ja też kiedyś będę miał dzieciaka z nadwagą...
Nagle wpadam na coś i spadam na to, lecąc na podłogę. To coś jęczy z bólu. Niepewnie unoszę się na dłoniach i zerkam pod siebie. To nie było "coś" tylko "ktoś". Bardzo ładny ktoś. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo ładny ktoś. Różowe włosy, różowe brwi, staranny makijaż, okulary w grubych czarnych oprawkach, biała bluzka... Niestety, nie dane mi więcej zobaczyć. Mogę jedynie poczuć zgrabne nogi tej piękności...
- Złaź ze mnie, czarci pomiocie!
Wytrzeszczam oczy. Coś mi tu nie gra... Ten głos... Nieee, to niemożliwe.
- No złaź! - wrzeszczy i szarpie się pode mną. - Precz!
Powoli wstaję, patrząc się na nią, przepraszam - na niego ze zdziwieniem. To absurdalne. W końcu wstaję. Patrzę się na to coś z góry. Dokładnie przyglądam się drobnemu ciału, na dłuższą chwilę zatrzymuję wzrok na kroczu. Marszczę brwi. Przydałby się zoom... Pochylam się nieco do przodu, przygryzając w tym czasie paznokieć kciuka. Przekrzywiam głowę nieco w prawo, później w lewo. Tam serio nic nie ma...
- Co się tak lampisz, zboczeńcu przebrzydły? - pyta, podpierając się na łokciach.
Nadal patrzę w to samo miejsce. Po chwili namysłu wskazuję na nie palcem.
- Mogę dotknąć?
Rozdziawia buzię tak szeroko, że mam wrażenie, iż jego szczęka za chwilę spotka się z podłogą. Kiedy już otrząsa się z szoku, krzyczy głośno:
- Spierdalaj!
Szybko wstaje na równe nogi i staje w pozycji obronnej, gotowa czy tam gotów w każdej chwili rzucić się na mnie z pięściami. Znaczy się, ja tylko się domyślam, że to miała być pozycja obronna; w rzeczywistości wyszło bardziej jak instant cosplay kota polującego na kłębek włóczki. Mimowolnie wybucham śmiechem. Kątem oka widzę, że chłopak nieco się rozluźnił; chyba zwątpił. Oddycham głęboko, aby się uspokoić, co ciężko mi idzie. Kiedy w końcu mi się udaje, wlepiam wzrok w różowowłosego. Na jego twarzy maluje się dezorientacja.
- Uroczy jesteś, serio - mówię, ocierając wierzchem dłoni łzy śmiechu.
- UGGHH! ODWAL SIĘ ODE MNIE, POPAPRAŃCU!
Nie wytrzymuję i ponownie wybucham śmiechem, przez co z trudem oddycham. Oburzony chłopak pokazuje mi swój szczupły środkowy palec. Tuż obok, na palcu serdecznym, zauważam jakiś gruby srebrny pierścionek; wzór wydaje mi się dziwnie znajomy, nazwa nasuwa mi się na myśl, ale nie dopuszczam tego do siebie. Przestaję się śmiać.
[...]
Utwierdziłem się w przekonaniu, że przeciwieństwa się przyciągają. Otóż... po dłużej rozmowie piękny nieznajomy dał mi swój numer telefonu. Zaskoczenie, ekscytacja, radość - w tamtej chwili było we mnie wiele emocji.
Jak na szpilkach czekam w salonie, aż zadzwoni dzwonek do drzwi oznaczający jego przybycie. Zgadza się - przyjdzie do mnie; wejdzie do mojego mieszkania, rozgości się w salonie i wypijemy razem kawę albo herbatę. Cóż za sielankowa wizja. Pewnie nic z tego nie wyjdzie...
Nagle do moich uszu dociera długo wyczekiwany dźwięk. Zrywam się z kanapy i biegnę otworzyć niczym biegacz na dopingu. Zatrzymuję się przed drzwiami i wyglądam przez wizjer; tak, to on. Szybko i instynktownie poprawiam włosy palcami. Otwieram. Masashi - bo tak ma na imię - dzisiaj również wygląda jak anioł; jego słodki wizerunek dopełniony jest uroczym, dziecięcym uśmiechem. Robię krok w bok. Gestem ręki pokazuję mu, aby wszedł do środka, a on robi to, wciąż się uśmiechając. Dopiero teraz zauważam dużą torbę zawieszoną na jego ramieniu.
[...]
Leżę na łóżku jak kłoda i nawet nie potrafię się ruszyć. Nie wierzę w tego człowieka. No po prostu nie wierzę! On jest jakiś nienormalny! Kto o zdrowym umyśle czyta na pierwszej randce fragmenty "Biblii"?!
- "[...] Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: 'Bądźcie płodni i rozmnażajcie się...[...]'"
- Stop, stop, stop, stop, stop. Błagam! - przerywam mu. - Mam już tego dosyć!
Masashi zamyka księgę, po czym spogląda na mnie obojętnym wzrokiem i mówi:
- To dlatego, że jest w Tobie Szatan.
Przewracam się na brzuch i krzyczę w poduszkę, wierzgając nogami i uderzając pięściami o materac.
- Widzisz? Właśnie wychodzą z Ciebie demony.
- Spierdalaj! Nie będziesz mnie nawracał w moim własnym mieszkaniu!
Wzdycha ciężko.
- Czy Ty nie widzisz, co wyprawiają z Tobą siły nieczyste?..
Przez dłuższą chwilę znów wrzeszczę w pościel, po czym unoszę się na łokciach.
- Mam ochotę Cię zamordować...
- Szóste przykazanie Dekalogu brzmi: "Nie zabijaj". - Kątem oka widzę, jak trzyma w górze palec wskazujący.
Niech on już sobie pójdzie... Błagam...
[...]
- Ile razy mam Ci jeszcze powtarzać, że nie obchodzi mnie stosunek Kościoła do homoseksualizmu?..
Chłopak wywraca oczami.
- Ależ Ty oporny na wiedzę... - mówiąc to, kręci głową z politowaniem.
- Jaką znowuż wiedzę?.. - syczę przez zęby.
- Słuszną. Nauczanie katolickie kryje w sobie największe życiowe prawdy.
- Nie powiedziałbym.
- Bo jesteś heretykiem. Tacy jak Ty nie potrafią tego dostrzec. Katsumi, otwórz oczy na otaczający Cię świat. Wszędzie można dostrzec Boga i jego dobrodziejstwo.
- Klęski żywiołowe to też oznaka jego dobroci? - prycham kpiąco.
- To przestrogi, żeby więcej nie grzeszyć.
Łapię się za głowę i zaciskam palce na włosach, po czym zaczynać rwać pojedyncze pasma. Jeśli ten świr się nie uspokoić, za parę chwil będę wyglądał jakbym cierpiał na łysienie plackowate.
[...]
- Zamknij mordę, bo Cię zgwałcę!
W końcu nie wytrzymałem. Wiedziałem, że to prędzej czy później nadejdzie.
- Grzeszniku - kiedy to mówi, na jego ustach widnieje kpiący uśmieszek.
Jako że jestem człowiekiem dotrzymującym słowa, łapię go za koszulkę i przyciągam do siebie, a on, chroniąc się przed upadkiem, opiera się rękoma po obu stronach mojej głowy. Patrzymy się sobie w oczy. Niespodziewanie różowowłosy namiętnie wpija się w moje delikatnie rozchylone usta. Jego wargi są gładkie, miękkie i przyjemnie ciepłe. Siada na mnie okrakiem. Jedną dłoń wsuwa pod moją koszulkę. Całuje mnie mocno i łapczywie, błądząc palcami po moim ciele. Zamykam oczy i oddaję mu się bez wahania.





Twój język jest coraz lepszy. :3 Tak płynnie się czyta.
OdpowiedzUsuńWyłapałam jakąś literówkę, ale brzuch mnie strasznie boli, więc nie chce mi się teraz jej szukać. ;;
Kiedyś dowiedziałam się, że raczej nie używamy sformułowań jak np. "czarnowłosy" itp. Dlatego tego "różowowłosego" bym się pozbyła i zastąpiła innym słowem.
Ach, i w zapisie yaoi seme jest zawsze pierwszy. ;) Bo tutaj chyba Karma dominował, prawda? W sumie podziału tu jako takiego nie zauważyłam, więc nie wiem do końca...
Historia przyjemna i zabawna. ^^ A Minpha niby taki święty, a na gwałt chyba chętny. ;)
Dziękuję! (n_n)
UsuńSprawdzałam tekst tylko przelotnie, więc jakiś błąd mógł się wkraść.
Jeśli chodzi o sformułowania - szczerze powiedziawszy, mam to gdzieś; są dla mnie niezastąpione. xd
Strzeliłam właśnie klasycznego facepalma. Tak, wiem, jak się zapisuje yaoi. Czy "oddaję mu się bez wahania" jest za mało znaczące? xd
To było mocne xDDD Chodzisz sobie po sklepie, rozmyślając o bezsensowności swojej egzystencji na tym świecie wpadając na nie wiadomej płci osobnika z fiołem na punkcie religii xp Nice C'':
OdpowiedzUsuńPrzemówiło to do mnie w jakiś sposób xD Oczywiscie w tym shocie bardziej opowiadałbym się po stronie Karmy, bo to do niego mi bliżej C: Ostatecznie jednak Minphę dało się lubić, nie był jakiś... za bardzo wkurzający - w ogóle dla mnie wkurzający nie był, był raczej zabawny, choć Karma to by pewnie polemizował x''p Co jak co, ale jednak współczuję mu takiej randki (/.-)''
Ostatecznie dobrze jednak, że Minpha uległ Karmie i że było kissu-kissu xD Cóż, wszyscy ulegamy demonom, nie? xp One wydają mi się być jakoś bardziej pociągające :D Ciekawe jak wyglądały sceny +18 w wydaniu pana bardzo pobożnego i diabła wcielonego xp
Bardzo przypadł mi do gustu twój pomysł ♥
~Kita-pon
Nie sądziłam, że to przyjmie się tak dobrze... A pomyśleć, że kiedy zaczęłam to pisać po raz pierwszy, podarłam kartkę na strzępki... W ogóle nie sądziłam, że sprawdzę się w pisaniu komedii... (@_@)
UsuńKiedyś bardzo nie lubiłem Twoich opowiadań, ale to zmieniło się wraz z tym shotem. <3
OdpowiedzUsuńTakie śliczne porównania. No i język zdecydowanie lepszy. Tak trzymaj. :D
Do tego opowiadania na pewno będę wracać, żeby pochichotać.
~MruMru