piątek, 12 czerwca 2015

| 011| Romeo i Romeo IV. Odłamki.

W końcu wzięłam się za siebie i to napisałam. Długość oczywiście przebojowa. *kciuk w górę*

INFORMACJA. Rezygnuję z kategorii "Ostrzeżenia"; stwierdziłam, że robi za dużo spoilerów.
Łapajcie zdjęcie Akane:

Może się wam przydać podczas czytania.
~~~
Gatunek: yaoi
Beta: ---
~~~
- Oszalałeś! - krzyczy. - Aczkolwiek chyba się zgadzam. Hmm... - kładzie palec na ustach. - Tak, zgadzam się.
- Dziękuję! - uradowany rzucam mu się na szyję i całuję namiętnie.
- Ale w zamian za to jednak udostępnisz mi swój odbyt.
  Robię dziubek jak polska nastolatka i zerkam na bok z udawanym zastanowieniem.
- No nie wiem...
  Koichi śmieje się perliście.
- Dobry żart, kocie.
- Prawda?
  Z uśmiechem na ustach kładę się na łóżku. Różowowłosy siada na mnie okrakiem. Jęczę przeciągle, czując jego pośladki na swoim twardym do granic możliwości penisie. Chłopak rusza biodrami w przód i w tył, seksownie rozchylając przy tym usta.
- Jeśli zaraz mnie do końca nie rozbierzesz, dojdę w majtki.
- Och, wybacz mi mą głupotę.
  Schodzi ze mnie i staje na podłodze. Drżącymi, nie wiem, czy z podniecenia, czy ze strachu, dłońmi ściąga mi bokserki. Jest jeszcze taki nieporadny; widać, że dopiero niedawno zaczął. Jestem jego pierwszym i obym był ostatnim.
  Koichi pozbywa się również reszty swojego odzienia i wskakuje mi między nogi, które przed chwilą minimalnie rozsunąłem. Zarzucam mu je na plecy, a on opiera się po obu stronach mojej głowy i wchodzi we mnie bez przygotowania. Krzyczę wbijając paznokcie w leżącą pode mną kołdrę.
 Nawet na chwilę się nie zatrzymuje; nieprzerwanie porusza się we mnie w szybkim tempie. Koichi wzdycha prosto w moją twarz, po czym wydaje z siebie przeciągły jęk.
- Nie za szybko?
- Przepraszam.
  Dochodzi, a ja zaraz po nim. Kładzie się obok mnie.
- Na prawdę przepraszam... ale już tak mi się chciało...
  Ziewam. Moje powieki powoli opadają. Po chwili zapadam w sen.

  Budzę się, lecz nadal jestem zmęczony. Przecieram oczy. Spałem dwie godziny. Mój chłopak pochrapuje obok, a różowa grzywka zasłania mu niemal całą twarz. Głaszczę go po policzku. Uwielbiam czuć pod palcami jego skórę; jest taka delikatna, miła w dotyku.
  Wstaję. Idę do łazienki. Wkładam korek do wanny i odkręcam gorącą wodę. Dodaję trochę płynu do kąpieli, robię pianę i zakręcam kurek. Wchodzę.
  Woda parzy moje stopy. Mam wrażenie, jakby skóra miała ze mnie zejść, ale mimo to zanurzam się w niej po szyję. Odcinam się od świata.
  Rozmyślania przerywa mi skrzypienie drzwi. Otwieram oczy. To Koichi.
- Możesz protestować, ale i tak zrobimy to jeszcze w wannie.
  Wytrzeszczam oczy. Co za seksoholik.

- Dupa mnie boli.
  Siedzę na łóżku, a Koichi pakuje nieco moich rzeczy do plecaka, w którym są już jego ubrania. Opieram się rękoma o brzeg materaca.
- Jak ja będę siedział na motocyklu?..
- Położę Ci poduszkę pod pupę.
  Śmieję się. Jego poczucie humoru jest niesamowite.
- Interesująco by to wyglądało, nie sądzisz? - pyta. - Różowowłosy awangardowy nastolatek prowadzący czarnego ścigacza, a za nim siedzi jego blondynek z plecakiem zarzuconym na ramiona i poduszką pod tyłkiem.
  Razem wybuchamy śmiechem, lecz po chwili gwałtownie milkniemy.
- Myślisz, że damy sobie radę?.. - Zwieszam głowę, gdyż trochę mi wstyd - w końcu sam to wszystko wymyśliłem.
- Oczywiście, że tak. Jesteśmy silni.
  ...
  Gówno prawda. Silni nie uciekają, tylko starają się przetrwać, choćby byli w najgorszym bagnie. Jesteśmy słabi. Słabi jak lustra. Kiedy dosięgnie nas jakiś cios, pękamy. Z czasem pęknięcie robi się coraz większe, odchodzą z niego inne pęknięcia, tworzą się nowe, wywołane innym ciosem. W końcu pękamy na miliard odłamków. Jak puzzle z motywem impresjonizmu - nie da się nas później złożyć.

  Pędzimy ciągnącym się przez wzgórza asfaltem. Wchodząc w zakręt, Koichi próbuje zwolnić, lecz... nic się ie dzieje.
- Nosz kurwa, co jest?! - denerwuje się, ponownie próbując przyhamować.

[ Akane ] Siedzę na balkonie i spokojnie palę papierosa. Patrzę się na blok, w którym mieszka Shoya. Ciekawe, co teraz robi. Chciałbym móc się do niego przytulić, szeptać mu do ucha mruczące "Kocham Cię". Ale on woli tego dziwaka. Co w nim widzi? Wysoki i kościsty, a w dodatku te włosy; wygląda jak miotła z różowymi włosami, a nie jak facet. A ja? Też jestem wysoki, ale mam trochę mięśni i brązowe włosy zamiast jakiegoś pedalskiego kolorku.
  Nagle przychodzi mi do głowy niepokojąca myśl. A co, jeśli Shoya też będzie jechał na jego motorze? Albo, co gorsza, już to zrobił?.. Jak rażony prądem wybiegam z pokoju i pędzę do salonu, gdzie zastaję swoją rodzicielkę.
- Mamoo! - wołam. - Zrobiłem coś bardzo głupiego...
  Przez łzy opowiadam jej o wszystkim, co czuję do Katsui i co zrobiłem.

[ Shoya ] Gdzie on jest?.. Gdzie mój skarb?.. Koichi... Gdzie jesteś, najdroższy?.. Nigdzie go nie widzę. Leżę na plecach i rozglądam się za swoim chłopakiem. Plecak zamortyzował mój upadek, lecz jego nie miało co ochronić. Oby nie upadł zbyt pechowo... Nie przeżyłbym bez niego.
  Po omacku wyjmuję ze spodni popękany telefon i dzwonię na pogotowie.

  Nie wiem, ile czasu minęło, bo bateria się rozładowała. Nie mam pojęcia, jak długo już czekam. Ale w końcu przyjeżdżają.
- Gdzie jest Koichi-chan?.. - pytam, kiedy podchodzi do mnie jeden z sanitariuszy.
- Koledzy już się nim zajmują - odpowiada. - Po Ciebie już jedzie druga karetka.
  Mężczyzna bada mnie. Okazuje się, że jestem dość mocno poobijany i mam złamaną lewą nogę. Rekonwalescencja zapewne będzie długa, ale przynajmniej żyję. OBOJE żyjemy.

                                         THE END

~~~
Właściwie to myślałam, że krótszy ten rozdział będzie.
W przygotowaniu już jest yo-ka x Shoya dla Rukisiowej Kotałki i Kity. Wybaczcie, że tak za jednym zamachem, ale skoro obie chciałyście... (@_@)

2 komentarze:

  1. Powiem jedno. "Rukisiowa Kotałka" jest tylko dlatego, żeby Google się nie czepiało. Ja jestem sadist vampire Yuna.miko *błyskawice i grzmoty xD* Ale lepiej pisać Yuna.miko. Albo Yune-chan, jak to wymyśliła Uki. Albo Mikoś. Albo sobie wymyśl. cokolwiek chcesz xD
    Będę czekać na yo-ka x Shoya. I będę się jarać tym jak Shoya gumowymi kaczuszkami. *świat się śmieje z moich powiedzonek*
    Akane, ty zwyrodnialcu, przeciąłeś linki hamulcowe (czy jak to tam się nazywa) w motorze Koichi'ego o.o" Ale i tak cię kocham ^^ (jak zresztą całe Ains Family, ale mniejsza z tym xD)
    Hum hum. Trochu szkoda, że nie opisałaś sceny wypadku. Taa, potrzebuję czegoś strasznego. Wen mi musi wrócić, a nie, ucieka w połowie pisania rozdziału. =^= Chamsko, nie?
    Hum. Nie wiem, co mogę jeszcze napisać :'/ Koichi-perwers, o. xDDDD
    ~sadist vampire Yuna.miko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę tak, bo nie mogę spamiętać tego... tego drugiego. xd
      "jak Shoya gumowymi kaczuszkami" - najlepsze porównanie forever. XDD
      Sceny wypadku jakoś tak nie potrafiłam opisać. ;;
      No muszę przyznać, że masz chamskiego wena. (>_<) Mój też jest chamski, tyle że przerwał po jednym zdaniu pisania nowego yaoi. *kciuk w górę*

      Usuń