wtorek, 26 maja 2015

| 009 | "We're sharing everlasting pain" cz.I

Cóż, miałam zamiar zrobić z tego długiego shota, ale głupio mi, że tak was zaniedbuję. Wiem, że mało tego... Ale mimo to zapraszam do czytania. (n_n) Przed wami pierwsza część mini-serii o Nocturnal Bloodlust. Pairingi niech zostaną tajemnicą. (◎_◎;)
...
Muahahahaha.
~~~
Gatunek: yaoi
Ostrzeżenia: występują choroby psychiczne, alkoholizm, anoreksja
Beta: ---
~~~
[Daichi] Kolejny wybuch Hiro. Nienawidzę tego. Wścieka się na mnie za kilkuminutowe spóźnienie.
  Skulony siedzę na podłodze ze łzami w oczach. Jak to kurewsko boli. Chcę mu powiedzieć, moje serce się do tego wyrywa. Ale on nie wie o Niej.
  Noc przed dzisiejszym dniem była jedną z tych, kiedy musiałem zaopiekować się Nią. Płakała całą noc; nie wiem, dlaczego. Zasnąłem dopiero o szóstej, a już godzinę później musiałem wstać. Uszykowałem i nakarmiłem Dziecko, po czym głodny i śmierdzący pojechałem odwieźć Ją do Tamtej Dziewczyny. Wręczyłem Jej nosidełko bez zbędnych czułości do Tego-Czegoś w środku. W drodze do studia zastałem korek w efekcie czego dojechałem do pracy o 8.05 zamiast o 8.00.
  Wokalista wydziera się tak, że brzmi jakby growlował. Patrzę mu się głęboko w oczy. Myślę, że to, jaki jest to tylko maska. Może ktoś zranił go kiedyś tak bardzo, że boi się pokazać swoją prawdziwą twarz i gra skurwiela, aby być bezpiecznym. Nie wierzę, że Hiro taki jest nawet w głębi serca. Nie potrafię uwierzyć.
- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?! - wrzeszczy mi prosto w twarz.
- Słucham - odpowiadam, nadal patrząc się w jego piękne czekoladowe oczy.
- Więc z pewnością słyszałeś, jak mówiłem Ci, że jesteś do niczego.
  Zwieszam głowę i łkam cicho. Kilka zbłąkanych łez tworzy czarne wstęgi na moich policzkach. Kątem oka dostrzegam nawiedzony uśmiech na ustach Cazquia. Pierdolony sadysta.
- Wyglądasz jak mała, emoska sierotka - kpi ze mnie, lecz go ignoruję.
- Ej, Daichi. To prawda, co o Tobie mówią? No wiesz, że niezły w łóżku jesteś i dajesz za darmo.
  Tego już nie zniosę. Czym prędzej wybiegam z sali prób i chowam się w kantorku sprzątaczek. Po około 10 minutach dostaję SMSa od Hiro.
" Wracamy do domów. Przyjedź do mnie później."
  Nie jestem pewien, co o tym sądzić. Czyżby znowu chciał mnie skrzyczeć?
  Mimo wątpliwości jadę do niego o drugiej. Z nerwów nawet nic nie zjadłem. Znowu.
  Mam takie szczęście, że przez awarię windy muszę iść po schodach na trzynaste piętro. Słaby, niemal wycieńczony wlekę się piętro po piętrze. Prawie mdleję z wysiłku.
  Przed drzwiami do mieszkania Hiro zaczyna mi się kręcić w głowie i upadam na kolana. Powoli tracę kontakt z rzeczywistością.


  Budzę się na tapczanie w jakimś pokoju. Słyszę ciche pomiałkiwanie. Ostrożnie otwieram oczy i w ponurym półmroku dostrzegam Hiro, który uważnie mi się przypatruje.
- W końcu... - mówi.
- Jak długo byłem nieprzytomny? - pytam.
- Prawie godzinę... Najpierw chciałem zadzwonić na pogotowie, ale... - W jego oczach pojawiają się łzy. - Przepraszam...
  Widzę, jak łza spływa mu po policzku.
- Hiro... - Jestem zszokowany. - Zachowujesz się jakoś tak... inaczej... Jak nie Ty...
- To dobrze czy źle? - Pociąga nosem.
- Dobrze... Oczywiście, że dobrze. Tamten Ty z próby...
- Przyniosę Ci wody i porozmawiamy o tym.
- Okey.
  Wstaje i idzie do kuchni. Stamtąd woła:
- A może jesteś głodny? Mam tylko biszkopty i krem czekoladowy, ale to zawsze coś...
- Och, z chęcią zjem. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem coś w ustach.
- Zapewne bardzo dawno, bo jesteś leciutki.
  Jaki on jest troskliwy... Czułem, że tak na prawdę nie jest skurwielem! To taki dobry człowiek...
  Wraca do mnie z biszkoptami i kremem czekoladowym w jednej ręce i szklanką wody w drugiej. Odkłada wszystko na niewielką przeszkloną ławę i pomaga mi podnieść się do siadu.
- Kręci mi się w głowie... i obraz mi się zamazuje...
  Brunet siada koło mnie i obejmuje ramieniem. Czuję, jak podtyka mi szklankę pod usta. Ciągnę mały łyk.
- Biedactwo... - szepcze, po czym składa pocałunek na moim czole.
  Moje serce przyśpiesza. Nie wiem, co mu się stało, ale jest niesamowity.
- Już lepiej się czujesz?
  Biorę jeszcze łyczek wody.
- Trochę. Pomogłeś. - Nieśmiało się do niego uśmiecham.
- Cieszę się. - Odwzajemnia uśmiech. - Teraz dać Ci ciastka?
  Kiwam głową. Hiro bierze paczuszkę i kładzie sobie na kolanach.
- Z kremem czy bez?
- Może na razie bez.
  Ostrożnie wkłada mi biszkopta do ust. Zjadam go kęs po kęsie. I tak kolejne osiem.
- Ale się obżarłem...
- To dobrze.
  Patrzę się na czarnego kociaka spacerującego po pokoju.
- No więc... O czym chciałeś pogadać?
- Chciałem... przeprosić. Zrozumiałem, że nie mogę Cię tak dłużej traktować. Jesteś niesamowitą osobą. Wręcz ideałem. Chcę być dla Ciebie dobry. Daichi-kun, wybacz mi moje błędy.
  Niepewnie wtulam się w długie włosy wokalisty; są takie miłe w dotyku i pięknie pachną.
- Wybaczam.


[Natsu] Wiem, że jestem niczym. Tylko problemem. Ale nie chcę odejść. Kurczowo trzymam się swojego marnego życia. Między próbami i koncertami - alkohol i burdel.
  Gdyby chociaż ten burdel był ku mojej uciesze... ale ja tam pracuję. Jestem zwykłą dziwką.
  Podnoszę się z łóżka. Już pora.


  Jak zwykle w piątki panuje tłok. Kolejny sobotni koncert będę grał z bólem dupy.
  Klient za klientem, a za klientem następny klient.


- Chryste! Cazqui, c-co Ty tu?..
- Ciebie powinienem o to spytać.
  /Bez makijażu wygląda jak seryjny morderca/ - myślę.
  Oparty o ścianę gitarzysta patrzy na mnie złowrogo. Przełykam głośno ślinę.
- Przyszedłeś ruchać, więc ruchaj.
~~~
W następnej notce dodam zdjęcia głównych bohaterów. Te zdjęcia, którymi się inspirowałam. Łącznie ze zdjęciem Cazquia bez mejka.

2 komentarze: