niedziela, 15 listopada 2015

| 021 | Karma ( AvelCain ) x Ryuka ( Savage ) - Seiko









~~~
DLA TSUDZUKU
~~~
  Stoję na ganku wskazanej przez mojego zleceniodawcę posiadłości w klasycznym japońskim stylu. Naciskam na klamkę, a drzwi, o dziwo, otwierają się. Wchodzę i cicho zamykam je za sobą. Moim oczom ukazują się nieliczne, lecz okurzone meble, między którymi rozciągają się olbrzymie pajęczyny. I tu niby, kurwa, ktoś mieszka?.. No błagam...
  Zmierzając w kierunku schodów, rozglądam się na boki. Ponury, żałosny widok. Wchodzę po stopniach na piętro. Deski skrzypią pod moim ciężarem, kiedy zmierzam do najbliższych drzwi po prawej. Zauważam, że są dość mocno uchylone; na tyle mocno, że mogę przez nie bezproblemowo przejść i tak też robię. Omiatam pomieszczenie wzrokiem. W półmroku dostrzegam jedynie zarysy mebli i czegoś, co przypomina zwiniętą w kłębek... ludzką postać...
  Po omacku szukam włącznika. Znajduję go bezproblemowo, po czym klikam. Ostre światło rozlewa się po pokoju okazującego się być pomalowaną na różową dziecięcą sypialnią z białymi meblami pokrytymi warstwą ciemnoszarego brudu. Między metalowym łóżkiem zasłanym białą pościelą a dużą szafą kuląc nogi siedzi niskiego wzrostu osóbka w białej loliciej sukience. Podchodzę do niej i kucam, po czym odgarniam jej z czoła grzywkę. Jest spocona i szybko oddycha.
- Co Ty tu robisz? - pytam, wpatrując się w spływające po kościstych barkach czarne pasma lśniących włosów.
  Podnosi głowę. Widzę buźkę o delikatnych rysach, na której widnieją czarne smugi pozostawione przez kosmetyki ozdabiające wcześniej rzęsy i krawędzie powiek. Smutne oczy o tęczówkach w kolorze mlecznej czekolady wpatrują się we mnie ze strachem, a duża dolna warga, pod którą widnieje niewielki stalowy kolczyk drży.
- Odpowiedz.
  Przesuwam swoją dłoń z jej głowy na szczupłe ramie.
- No mieszkam... - odpowiada mi lekko nosowy, wyraźnie męski głos z chrypką.
  Wybucham śmiechem, a on wytrzeszcza oczy.
- Wybacz - szybko się opanowuję. - Gdzie jest Twoja rodzina?
- N-nie wiem...
  Szkoda mi tego chłopca. Na pewno już długo siedzi tu sam. W przypływie empatii przyciągam go do siebie i mocno przytulam, lecz on wystraszony próbuje mnie odepchnąć. Powoli odsuwam się. Wstaję i wyciągam do niego rękę.
- Chodź. Zabiorę Cię stąd.
  Nie mam pojęcia, dlaczego to robię, ani co się ze mną dzieje. Wygląda na to, że nagle tchnęły we mnie uczucia. O zgrozo...
  Chłopiec wstaje samodzielnie, chwiejąc się na chudych nóżkach. Podtrzymałbym go, ale nie chcę ponownie go przerazić. Cierpliwie czekam, aby do mnie podszedł, lecz on spogląda nieufnie. Podążając za jego wzrokiem zauważam, na co się patrzy. Mój pistolet.
- Spokojnie, nic Ci nie zrobię - zapewniam dzieciaka, uśmiechając się przyjaźnie.
  Wiem, że trudno mu w to uwierzyć, ale nie mam zamiaru zostawić go samego na pastwę losu.
- No chodź.
  Niepewnie robi dwa małe kroki i upada na kolana. Podchodzę do niego i biorę na ręce, a on nawet nie protestuje. Jest taki lekki, że mam wrażenie, jakbym niósł co najwyżej fragment nieba.
  Wychodzę z pokoju i schodzę po schodach. Z wyrazu jego oczu wnioskuję, że ma lęk wysokości. Kiedy staję na dole, na twarzy chłopca odmalowuje się ulga. Podążam w kierunku drzwi, a chwilę później zatrzymuję się przed nimi. Zanim zdążam cokolwiek powiedzieć, dziecięca rączka naciska na klamkę i otwiera je. Krok po kroku oddalamy się od budynku, a on nawet nie ogląda się za siebie.

  Opierając się o oszronioną barierkę, palę papierosa i obserwuję otulony bielą park, który wygląda jak wyjęty z bajki o Królowej Śniegu. Niespodziewanie słyszę ciche skrzypienie drzwi. Odwracam się. Z wrażenia wypuszczam z palców używkę, która toczy się po kafelkach i zlatuje w dół. Dwa metry przede mną stoi trzęsący się z zimna Ryuka odziany w kusy szlafroczek z jasnobłękitnego atłasu. Pociąga za miały pasek, a materiał opada z jego ramion. Teraz jest całkowicie nagi.
  Urzeka mnie jego wątłe ciało, subtelna skóra; wygląda jak porcelanowa lalka. Podchodzę do niego i wnoszę do mieszkania, oplatając go ramionami. Zamykam za nami drzwi. Przyciskam chłopca do ściany, a następnie składam pocałunek na jego dziewiczych wargach. Odsuwam się nieznacznie. Mrużę oczy. Bez słowa biorę go za rękę i prowadzę do łóżka. Popycham go na nie. Zauważam, że patrzy na mnie, więc uśmiecham się szelmowsko. Kręcąc tyłkiem i poruszając ciałem jakbym tańczył na rurze, rozbieram się ku jego uciesze.
  Rozchylam jego nogi i klękam między nimi. Już mam oblizywać swoją dłoń, lecz on chwyta mnie za nadgarstek i z wyraźnym podnieceniem bierze moje trzy palce głęboko do swojej buzi. Kiedy je wyciąga, obficie ociekają śliną.
  Powoli wkładam jednego do pierwszej kostki w jego malutką dziurkę, lecz później gwałtownie zanurzam do końca. Ryuka zagryza dolną wargę. Szybko poruszam palcem w tył, w przód i znów w tył, a następnie dokładam drugi palec, przez co mój ukochany jęczy cicho, lecz przeciągle. W skupieniu kilkukrotnie nieśpiesznie rozczapierzam kłykcie na boki. Dokładam trzeci, a maleństwo głośno krzyczy przez zęby. Z jego oczu lecą łzy bólu; nie mogę na to patrzeć, więc spuszczam wzrok i wyciągam palce.
  Odsuwam się nieco i pochylam na wysokość jego wejścia. Z przymkniętymi oczyma liżę je, a następnie wpycham tam język. Do moich uszy dochodzi wyrażające zadowolenie mruczenie. Masuję językiem ściany nadal ciasnego odbytu; nie chcę aby moje kochanie cierpiało.
  Prostuję się, a następnie zawisam nad kochankiem. Kładę sobie na plecach jego dłonie. Opieram się rękoma po obu stronach jego głowy i całuję go w czubek noska. Wchodzę w Ryuka tak delikatnie jak tylko potrafię, lecz mimo to zaczyna płakać. Niepewnie poruszam się w jego wnętrzu. Mija dłuższy czas zanim przyzwyczaja się do mojego penisa w sobie, ale kiedy już odczuwa przyjemność, słyszę tak wspaniałe odgłosy, jakich nigdy jeszcze nie słyszałem.
  Wstrząsa mną gorący dreszcz, a oczy przysłania mgła. Dochodzę, a moja sperma rozlewa się w odbycie chłopca, gdzie-nie-gdzie trochę ejakulatu cieknie po jego pięknych udach. Poruszam się jeszcze przez moment, aż w końcu i on dochodzi, a kiedy to się dzieje, wygląda jak anioł.
  Kładę się obok i przytulam go do swojej klatki piersiowej. Wkrótce zaśnie, kołysany przez niespokojne bicie mojego szaleńczo zakochanego serca.

4 komentarze:

  1. No cóż... gejporno i nic więcej. XD *kreatywny komentarz*

    OdpowiedzUsuń
  2. Powróciłam - ta~da~! *wyskakuje w niebieskich rajstopach, na które naciągnęła czerwone majtki... dobra, przyznam się, nie dysponuję czerwoną bielizną, więc białe majtki w czerwone kropki muszą wystarczyć xD*
    Odbiegając od moich durnych wariacji, powiem, że paring bardzo trafiony. Swego czasu widziałam ich wspólne zdjęcia i jakoś tak doszło mi się do wniosku, że panowie chyba się lepiej zaznajomili xp (wnioskując po pozycjach na zdjęciach). Ryuka jest czasami zadziwiająco podobny do Tsuzuku w czarnych włosach, do samego Karmy albo nawet do Aryu zanim ten przefarbował się na ultra-blond... Z początku miałam problem z rozpoznaniem go, pamiętam x.x'' Pomimo tego myślałam, że to właśnie on będzie tutaj seme, bo Karma zawsze wydawał mi się być taki delikatny, wręcz zraniony... tylko Yuuki w mojej wyobraźni jest od niego bardziej zniewieściały, toteż troszkę zdziwił mnie taki obrót wydarzeń, ale nie było to coś złego - nie było to coś kuriozalnego, z czym nie mogłabym się pogodzić (jak na przykład Hizaki górujący nad Hiro z NB... no ludzie, proszę...).
    Zawrę w jednym miejscu komentarz odnoszący się do trzech części, toteż uwaga na długość - może porazić: niemniej, zaczynamy~!
    Lubię takie opowiadania, w których "na dzień dobry" coś się dzieje - jak to Tarantino powiedział, film musi rozpocząć się od trzęsienia ziemi, aby podbić emocje; myślę, że tą uwagę można odnieść również do formy pisanej. Przyznam, że po pierwszej części miałam mętlik w głowie i nie wiedziałam, co, jak i dlaczego... No bo właściwie kim jest Karma? I co go podkusiło do szlajania się po pustostanach? I dlaczego Ryuka był w sukience? W ogóle nie napisałaś, że to będzie kontynuowane, więc myślałam, że to one-shot i że wszystko się skończyło, zanim tak właściwie się rozpoczęło - ale całe szczęście tak się nie stało. W następnej części podobało mi się zachowanie Ryuki, kiedy ten oddał się Karmie, bo pomimo wieku rozumiał, że w życiu to jednak nie ma nic za darmo... a jak nie masz pieniędzy ani innych kosztowności, to zostaje ci, jak to się ładnie nazywa, płatność w naturze. "Such as life is sad" chciałoby się powiedzieć, jak to śpiewał Ruki w "Deracine", ale sad but true... Uwielbiam takie nieszablonowe postacie o zagadkowym charakterze, toteż zachowanie wokalisty Savage mi odpowiadało. Pociągają mnie ludzie, którzy zamiast uczuć mają wbudowany wentylator w miejsce serca... wiem, dość osobliwe mam upodobania ^^''
    Osobiście nie przepadam za tym, kiedy jeden z głównych bohaterów ginie w trakcie akcji - niemniej jest to tylko moje upodobanie. Preferuję raczej happy endy, a jak nie to już przynajmniej jakieś "lemonowe" zakończenia, gdzie może na końcu tęcza nas nie czeka, ale przynajmniej nikt nie umiera... nie lubię zabijać postaci... nawet jeśli czasem ich nie lubię. Niemniej raz jeszcze zaskoczyłaś mnie, bo myślałam, że tym razem to definitywnie wszystko się skończy, czyli standardowe zakończenie wyciskające łzy z oczu - jeden z bohaterów umiera, a ten drugi opłakuje go przez resztę swojego bardzo smutnego życia. Naciągane, jak dla mnie, ale powiedzmy, że coś takiego istnieje dla różnorodności w gatunku. Ty jednak postanowiłaś kontynuować i pokazać nam "nietypową" stronę Karmy - samą mnie to dziwi, ale to tez mi się podobało. W ten sposób przedstawiłaś to, jak ludzie potrafią być dziwni i spaczeni; a przede wszystkim skrzywdzeni. Można się czegoś w tym naprawdę doszukać... Przyczepię się tylko, że bardziej niż panseksualizm to w moim odczuciu był to obiektoseksualizm (z tą wersją skierowaną do małych przedmiotów, rzecz jasna).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wszystko pięknie, ładnie, chciałoby się powiedzieć (pomijając to, że Ryuka nie żyje =.=''), ale nie byłabym sobą, jakbym się nie zaczęła użalać nad czymś, nie? (charakter tsundere, huh...) Żałuję trochę, że nie rozwinęłaś tego bardziej. To opowiadanie można byłoby rozbudować, bo pomimo przeczytania trzech części, wciąż mam masę pytań,. Wiem, że czasami jest to celowy zabieg autora, aby pozostawić czytelnika w konsternacji, ale w tym wypadku przydałoby się troszkę dopowiedzieć tu i ówdzie; na przykład, kim jest Karma z zawodu, kim jest tak naprawdę Ryuka i jak znalazł się w pustym domu w sukience...? Niby można się tam piąte przez dziesiąte domyślić, że Karma był kimś w rodzaju mafioso/yakuza, ale jakie było jego zadanie, czym właściwie się zajmował i kim był jego szef etc. No w każdym razie pozostało wciąż wiele pytań bez odpowiedzi. Myślę, że to dlatego, że wciąż piszesz krótko, choć trudno nie zauważyć znacznego postępu w samorozwoju i podnoszącego się poziomu twoich prac. Ja oczywiście zaraz chciałabym zrobić z tego całą "sagę", ale może nie warto też przesadzać i w tą stronę, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że ja z kolei mam skłonności z przesadzaniem z długością tekstu (o czym może świadczyć ten komentarz).
      Mam nadzieję, że nie jesteś jakoś bardzo zła za zwłokę w czasie (/.-)''
      ~Kita-pon

      PS. musiałam podzielić komentarz, bo na raz był za długi ;_;

      Usuń